Małopolska policja zlikwidowała plantację marihuany w jednym z podkrakowskich domów. Śledczy zatrzymali jedną osobę, ale przypuszczają, że w produkcję konopi zamieszanych jest więcej osób.
- Policjanci z wydziału kryminalnego, którzy zajmują się sprawami handlu narkotykami domyślali się, że w tym domu jest produkcja konopi – informuje Dariusz Nowak.
Policjanci weszli do obserwowanego domu i zatrzymali tam jedną osobę. Okazało się, że w piwnicy była wytwórnia konopi. - Było tam ok. 160 roślin w różnej fazie wzrostu, ale krzewy były już dorodne, już niedługo byłyby żniwa. Na szczęście im się to nie udało – dodaje.
Łańcuch produkcji
Śledczy zatrzymali jedną osobę, ale podkreślają, że zwykle w uprawę marihuany zamieszanych jest więcej osób.
- Jest taki "rolnik", który uprawia marihuanę, a ktoś inny dostarcza nasiona, jeszcze inny sprzęt potrzebny do tego, żeby to wszystko funkcjonowało. Wreszcie są ci, którzy to wszystko odbierają i sami dilerzy, którzy to rozprowadzają. To są ludzie, którzy tworzą taki łańcuch, a nad nimi jest jeszcze ktoś, kto tym wszystkim kieruje, dostarcza pieniądze – tłumaczy Nowak.
Jak dodaje, regułą w takich przypadkach jest hodowla konopi w wynajmowanych na obrzeżach miastach domach lub halach. - W blokach produkcja prowadzona jest rzadziej, bo marihuana ma charakterystyczny zapach, więc sąsiedzi na klatce schodowej mogą ją łatwo wyczuć i wezwać policję – kończy rzecznik.
Autor: nf / Źródło: TVN24 Kraków
Źródło zdjęcia głównego: materiały policji