"Doświadczyliśmy cudu narodzin i ratunku". Cesarskie cięcie, a później zabieg kardiochirurgiczny

"Na naszej sali operacyjnej doświadczyliśmy cudu narodzin i ratunku" – napisał na Facebooku profesor Michał Zembala, koordynator oddziału kardiochirurgii w Śląskim Centrum Chorób Serca w Zabrzu. Kobieta w 37. tygodniu ciąży zgłosiła się do lekarzy z Rudy Śląskiej, bo czuła się coraz gorzej. Po badaniach, trzy tygodnie przed planowanym terminem porodu, zdecydowano, że 26-latka musi trafić na stół operacyjny. Pacjentkę z rozwarstwioną aortą przewieziono do Śląskiego Centrum Chorób Serca w Zabrzu. Bo sytuacja zagrażała zarówno jej samej, jak i życiu jej dziecka. OGLĄDAJ TVN24 NA ŻYWO W INTERNECIE >>>

Najpierw wykonano cesarskie cięcie, a później do akcji wkroczyli kardiochirurdzy. - Operacja sama w sobie nie była wyjątkowa. Wyjątkowe było to, że należało zrobić dwie tak naprawdę w tym samym czasie – podkreśla dr hab. n. med. Wojciech Cnota, ordynator oddziału klinicznego położnictwa i ginekologii Szpitala Miejskiego w Rudzie Śląskiej. I dodaje, że w tej sytuacji liczyła się każda minuta. - Trzeba było działać bardzo szybko – relacjonuje Cnota. - Wymieniono fragment aorty - czyli głównego naczynia, które wychodzi z serca - na materiałową protezę, ale cały majstersztyk zabiegu polegał na zgraniu tych dwóch procesów: cesarskiego cięcia, znieczulenia do cięcia, znieczulenia do zabiegu kardiochirurgicznego i zabiegu kardiochirurgicznego – podkreśla profesor Zembala.

Nad zdrowiem i życiem matki i dziecka czuwało kilkunastu specjalistów, pielęgniarek, techników i położnych. Dziewczynka po przyjściu na świat została przewieziona do szpitala w Rudzie Śląskiej. Jej mama pozostała w szpitalu w Zabrzu. Teraz, obie, są już w domu. Jak mówi profesor Zembala, rehabilitacja na razie - ze względu na pandemię COVID-19 - będzie odbywała się w warunkach domowych.