Hrycyszynowie z Zabrza (woj. śląskie) wychowują 13 dzieci. Nigdy nie prosili o pieniądze. Za oszczędności kupili i wyremontowali stary autobus, bo w każdy wolny czas wyruszają w góry. Spłonął na pierwszej wycieczce. Znajoma z górskiego szlaku zorganizowała zbiórkę internetową. Cel został osiągnięty w tydzień. "A może któreś z Was postanowi wstąpić w nasze szeregi rodzicielstwa zastępczego i uratować choć jedno małe życie? To byłoby coś cudownego" - piszą Hrycyszynowie.
"Moi kochani! To co się podziało w naszym życiu od ostatniego tygodnia jest czystym szaleństwem dobroci, szczodrości, empatii. Zawsze wiedziałam, że mamy wokół siebie dobrych ludzi, a właściwie dobre Anioły, które nad nami czuwają. Ale, że jest Was tak wielu?" - pisze Bożena Hrycyszyn na facebookowym profilu "Dom Pod Dobrym Aniołem". Tak się nazywa rodzinny dom dziecka, który pani Bożena wraz z mężem Stanisławem prowadzą w Zabrzu od 2007 roku.
W ostatnim tygodniu Hrycyszynowie dostali od znajomych i obcych ludzi ponad sto tysięcy złotych.
"Długo myślałam co Wam wszystkim napisać. Brak słów żeby wyrazić naszą wdzięczność. Otrzymaliśmy bardzo dużo ciepłych słów otuchy i wsparcia. Okazuje się, że z wieloma z Was niejednokrotnie spotkaliśmy się już na szlaku" - czytamy w poście pani Bożeny.
Autobus spłonął na pierwszej wycieczce
Zaczęło się od nieszczęścia. 30 października w Pawłowicach spłonął autobus Hrycyszynów. Strata była tym boleśniejsza, że kupili go za oszczędności, sami wyremontowali i nawet nie dotarli do celu pierwszej wycieczki.
Nigdy nie prosili o wsparcie. By zdobyć pieniądze na autobus, sprzedali swój stary pojazd, w którym już się nie mieścili - mają pod opieką 13 dzieci. Nowy kosztował 6,5 tysiąca złotych i miał 20 lat. Zrobili przeglądy techniczne, odświeżyli toaletę, najstarszy syn 19-letni Wiktor, który uczy się i pracuje jako stolarz, zrobił meble kuchenne.
30 października wyruszyli w Beskid Żywiecki. Każdy wolny czas spędzają w górach. Nie nocują i nie jedzą w schroniskach, nie stać ich na to. Autobus miał być ich domem w czasie wypraw. Mieli w nim spać i gotować.
Plan był taki: wejdą na Krawców Wierch, wieczorem zapalą ognisko.... Ujechali 60 kilometrów i z silnika zaczął się wydobywać dym. Autobus spłonął doszczętnie razem z bagażem, butami, śpiworami. Z pomocą wójta Pawłowic dzieci z rodzicami wrócili do domu i płakali.
"Jestem dumny, że w Polsce żyją tacy ludzie"
"Pewnie czekacie na relację z planowanej wycieczki? Obiecaliśmy Wam opisać naszą pierwszą przygodę naszym nowym busem. Mamy bardzo smutne wieści. Wczoraj przyszło nam się zmierzyć z ogromną tragedią" - tak Hrycyszynowie opisali na Facebooku nieudana wycieczkę.
Pani Zofia, która poznała rodzinę na górskim szlaku, od razu założyła internetową zrzutkę na nowy autobus.
"Przejeżdżałem obok płonącego autobusu i widziałem jak strażacy leją wodę do luków bagażowych... miałem nadzieję że udało wszystkim bezpiecznie wyjść i zastanawiałem się czy zdążyli wyciągnąć bagaże - jak widać wszystkich bagaży nie udało się uratować, ale co najważniejsze wszyscy wyszli cało. Powodzenia w zakupie nowego środka transportu" - napisał anonimowy użytkownik, wpłacając 20 złotych
Anonim, 100 złotych: "Najważniejsze, że jesteście cali i zdrowi! Autobus musiał spłonąć, żebyście w końcu mieli taki na jaki zasługujecie. Będzie wypas ;) Udanych wycieczek! Trzymajcie się i do zobaczenia na szlaku!"
"A może któreś z was postanowi wstąpić w szeregi rodzicielstwa zastępczego"
W tydzień rodzina zebrała ponad 100 tysięcy złotych. Wśród wpłacających było wielu miłośników gór. Zrzutka trwa.
Hrycyszynowie w mediach społecznościowych: "Niektórzy piszą, że byli świadkami pożaru naszego busa. Bardzo dużo ludzi ma okazję zaznajomić się bliżej z tematem rodzicielstwa zastępczego. Pamiętajcie, że rodzin zastępczych jest bardzo dużo i też zmagają się z wieloma problemami, dylematami, smutkami i troskami. Czasem tak niewiele trzeba by pomóc. Może to czas zadumy nad trudem tej misji, bo trudno to nazwać pracą. Rozejrzyjcie się wokół siebie, miejcie oczy i serca szeroko otwarte. A może któreś z Was postanowi wstąpić w nasze "szeregi" rodzicielstwa zastępczego i uratować choć jedno małe życie? To byłoby coś cudownego".
Źródło: TVN24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: archiwum prywatne