Czterech górników nie żyje, a sześciu jest poszukiwanych po wstrząsie, do którego doszło w sobotę nad ranem w kopalni Zofiówka w Jastrzębiu-Zdroju. Akcja ratownicza trwa, przebiega w trudnych warunkach. Mieszkańcy przychodzą przed zakład i zapalają znicze, by uczcić tych, którzy zginęli pod ziemią. - Sam pracowałem w kopalni blisko 20 lat, cóż powiedzieć, serce boli. Łączę się w bólu z tymi żonami, dziećmi - wyznaje jeden z mężczyzn. O poszukiwanych mówi: - Może święta Barbara jakoś ich tam wyciągnie z tego dołu.
Mieszkańcy Jastrzebia-Zdroju zapalają w niedzielę znicze koło wejścia do kopalni Zofiówka, gdzie trwa drugi dzień akcji ratowniczej. Przychodzą z całymi rodzinami. - Można powiedzieć, że w Jastrzębiu wszyscy jesteśmy górnikami – mówi pan Zbyszek, który przyszedł z żoną i pięciorgiem dzieci. - Żeby widziały, że taka tragedia się dzieje, żeby miały świadomość, że trzeba być z tymi ludźmi, których to dotyka – zaznaczył.
Jeden tydzień, dwa tragiczne wypadki
Katastrofa w Zofiówce wywołała na Śląsku tym większe poruszenie, że zaledwie trzy dni wcześniej w innym zakładzie Jastrzębskiej Spółki Węglowej - w kopalni Pniówek w Pawłowicach - w wyniku wybuchów metanu zginęło 5 górników. Ponad 20 przebywa wciąż w szpitalach – część w stanie ciężkim – a 7 wciąż nie odnaleziono. Podobnie jak w kopalni Pniówek, tak i w Zofiówce wchodzących do zakładu wita napis "kopalnia metanowa".
Towarzyszący pokładom węgla metan to jedno z największych zagrożeń w polskim górnictwie. Zależnie od sytuacji może uczynić atmosferę niezdatną do oddychania lub – w razie inicjacji – wybuchnąć, niosąc śmierć i zniszczenie.
Flagi przepasane kirem
Na szybie Zofiówki i przed budynkiem powiewają w niedzielę opuszczone do połowy masztu zielono-czarne górnicze flagi przepasane kirem, a obok wejścia do zakładu kibice miejscowego klubu sportowego powiesili transparent z napisem: "Górnicy z Zofiówki, wracajcie cali i zdrowi!". To przy nim ludzie zapalają znicze i zatrzymują się na chwilę modlitwy.
Jak pani Marzena z Jastrzębia Zdroju. - Kiedyś pracował tu mój mąż i dwaj synowie, jestem tak wzruszona ta tragedią ludzką, jaka się tu wydarzyła... Współczuję żonom, mamom, które straciły swoich bliskich – mówi.
"Kiedy mąż wychodził do pracy, zawsze się myślało, czy wróci"
- Nikt sobie nie zdaje sprawy, jakie to musi być dla rodzin ciężkie. Niektórzy opisują górników, że taka praca, że mogą zmienić pracę... Nie każdy może zmienić pracę, nie każdy chce, niektórzy lubią tę pracę – podkreśla. - Kiedy mąż wychodził do pracy, zawsze się myślało, czy wróci. Dzięki Bogu już jest na emeryturze, młodszy syn też już nie pracuje w kopalni. Starszy pracuje, ale na powierzchni– opowiada pani Marzena.
Pan Henryk przyjechał przed Zofiówkę specjalnie z odległych o ponad 50 kilometrów Siemianowic Śląskich. - Sam pracowałem w kopalni blisko 20 lat, cóż powiedzieć, serce boli. Łączę się w bólu z tymi żonami, dziećmi, może święta Barbara jakoś ich tam wyciągnie z tego dołu – mówi, nie kryjąc łez.
Przed Zofiówkę przyszedł w niedzielę były pracownik tej kopalni, Tadeusz, od 15 lat na emeryturze. - Brać górnicza musi się wspierać - podkreśla. - Szkoda tych ludzi, najpierw na kopalni Pniówek, teraz Zofiówka, nie wiem co się dzieje, co się w ogóle z tym światem dzieje, w głowie się nie mieści - ubolewa.
- Ja to przeżywam, bo moja rodzina jest cała górnicza. Ojciec pracował na Moszczenicy, mąż jest górnikiem. Jest to dla mnie szokujące, ja to przeżywam, dla mnie jest żałoba - opowiada pani Elżbieta. - Kopalnia to nie jest przedszkole, ci co pracowali pod ziemią, o tym wiedzą - podsumowuje jej mąż Henryk.
"Idziemy dalej po żywych naszych kolegów"
W sobotę około godziny 3.40 doszło do wstrząsu w kopalni Zofiówka, w chodniku robót przygotowawczych w pokładzie 412 na poziomie 900 metrów. W jego rejonie było 52 pracowników, 42 wyszło o własnych siłach. Wstrząsowi towarzyszył wypływ metanu, nie doszło jednak do zapalenia ani wybuchu tego gazu. Ratownicy zlokalizowali dotychczas czterech z 10 poszukiwanych górników – wszyscy czterej nie żyją.
Rodziny ofiar zostały otoczone opieką medyczną i psychologiczną.
Nadal poszukiwanych jest sześciu górników, z którymi stracono kontakt podczas sobotniego wstrząsu.
- Warunki pozwalają na kontynuowanie poszukiwań pozostałych naszych sześciu kolegów, tak to wygląda na teraz. My idziemy dalej po żywych naszych kolegów, akcja jest prowadzona w bardzo trudnych warunkach, ale konsekwentnie - mówił w niedzielę prezes Jastrzębskiej Spółki Węglowej Tomasz Cudny.
Źródło: PAP/TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24