Przed bielskim sądem okręgowym ruszył proces w sprawie wypadku w Przybędzy (woj. śląskie), w którym 8 osób zginęło, a 10 zostało rannych. Oskarżony Janusz S., któremu prokuratura zarzuca spowodowanie wypadku, nie przyznał się do winy. Grozi mu do 8 lat więzienia.
28 marca ubiegłego roku S. prowadził ciągnik Scania z wózkiem do przewozu drewna. Późnym wieczorem w Przybędzy niedaleko Żywca naczepa uderzyła w jadący z naprzeciwka bus. Wracali nim górnicy z kopalni "Mysłowice-Wesoła". Na miejscu zginęło sześciu pasażerów i kierowca. Ósma osoba zmarła w szpitalu. 10 osób zostało rannych.
Podczas dzisiejszej rozprawy prokurator Jacek Boda odczytał akt oskarżenia. Jak relacjonuje reporter TVN24, znalazł się w nim m.in. wstrząsający dla obecnych na sali rodzin opis obrażeń, jakich ich najbliżsi doznali w wyniku wypadku ofiary. Rodziny ofiar są oskarżycielami posiłkowymi i czynnie uczestniczą w procesie.
„Poczuł jakby szarpnęło, nie sądził, że doszło do wypadku”
Proces pierwotnie miał się rozpocząć z początkiem lutego. Uniemożliwił to stan psychiczny Janusza S. Teraz biegli orzekli, że mężczyzna może już stanąć przed sądem, choć nadal jest pod opieką psychiatry i psychologa.
Boda w oskarżeniu zarzucił Januszowi S., że nieumyślnie spowodował wypadek poprzez świadome naruszenie zasad bezpieczeństwa. Zestaw, który prowadził, był w złym stanie technicznym. Kierowca jechał także zbyt szybko, przez co wózek stracił stabilność, zjechał na przeciwległy pas i zderzył się z prawidłowo jadącym busem.
Janusz S. nie przyznał się do winy i odmówił dziś składania wyjaśnień. Podtrzymał te złożone w prokuraturze. Wynikało z nich, że nie zdawał sobie sprawy z nieprawidłowego połączenia ciągnika i naczepy. Twierdził, że zostało ono wykonane w profesjonalnym warsztacie. Prowadził też z bezpieczną prędkością, ok. 60-70 km na godzinę.
Zeznawał, że w momencie wypadku poczuł jakby autem szarpnęło, ale nie sądził, że doszło do czegoś poważnego. Zatrzymał się spokojnie, wysiadł z kabiny i dopiero wtedy zauważył zmiażdżonego busa.
„Linia obrony przyjęta tylko na potrzeby procesu”
Oskarżyciel posiłkowy mec. Andrzej Suchonek w rozmowie z dziennikarzami powiedział, że będzie dążył do potwierdzenia tez aktu oskarżenia.
- Uważam, że materiał dowodowy, a w szczególności opinie biegłych wskazują, iż linia obrony przyjęta przez oskarżonego została stworzona tylko i wyłącznie na potrzeby tego postępowania – powiedział.
Stacja badania pojazdów w osobnym procesie
Akt oskarżenia obejmował początkowo również diagnostę stacji badania pojazdów, który w październiku 2011 r. dopuścił do ruchu uszkodzony wózek. Prokuratorzy wyszczególnili, że pojazd miał "wadliwie wykonane spawania pęknięć ramy, zużyte opony, niesprawny układ hamulcowy i brak świateł obrysowych".
Jego sprawa została wyłączona do osobnego postępowania i rozpatruje ją Sąd Rejonowy w Cieszynie. Romanowi Sz., diagnostykowi stacji, grozi grzywna lub do dwóch lat więzienia.
Autor: jsy/iga/pw/roody / Źródło: PAP/ TVN24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: TVN24