Policja pod nadzorem prokuratury wyjaśnia okoliczności śmierci 31-letniej kobiety i dwójki jej małych dzieci w wieku 4 i 5 lat. Do tragedii doszło w powiecie lublinieckim w woj. śląskim. - Na tym etapie wykluczamy udział osób trzecich - przekazał w rozmowie z tvn24.pl aspirant Michał Tomanek z Komendy Wojewódzkiej Policji w Katowicach.
Jeśli doświadczasz problemów emocjonalnych i chciałbyś uzyskać poradę lub wsparcie, tutaj znajdziesz listę organizacji oferujących profesjonalną pomoc. W sytuacji bezpośredniego zagrożenia życia zadzwoń na numer 997 lub 112.
Aspirant Tomanek poinformował, że ciała matki i jej dzieci zostały znalezione w czwartek po południu. - W domu, w którym doszło do tragedii, do późnych godzin nocnych trwało zabezpieczanie materiału dowodowego przez policyjnych techników. Na tym etapie nic nie wskazuje, żeby do dramatu mogły przyczynić się osoby trzecie. Dokładne okoliczności tego zdarzenia są wyjaśniane pod nadzorem prokuratury - przekazał policjant.
Dodał, że w momencie zdarzenia, w domu nie było męża i ojca cztero- i pięcioletniego chłopca. Policja przekazuje, że mężczyzna został objęty pomocą psychologiczną.
Zlecone sekcje zwłok
Tomasz Ozimek, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Częstochowie, przekazał, że w poniedziałek zapadnie decyzja o formalnym wszczęciu śledztwa.
- Wtedy też będziemy mogli poinformować, w jakim kierunku będzie ono prowadzone - powiedział prokurator.
Oględziny miejsca zdarzenia oraz zwłok odbyły się pod nadzorem Prokuratury Rejonowej w Lublińcu oraz z udziałem biegłego z zakresu medycyny sądowej. Ciała zabezpieczono w celu przeprowadzenia sekcji zwłok, której termin zostanie ustalony w przyszłym tygodniu.
Służby zaalarmował sąsiad
Aspirant sztabowy Monika Wacławek z policji w Lublińcu przekazała, że służby zostały zaalarmowane przez sąsiada rodziny.
- Do mężczyzny zadzwonił zaniepokojony mąż i ojciec dzieci, który od dłuższego czasu nie mógł skontaktować się z małżonką. Poprosił on o to, żeby sąsiad sprawdził, czy nie stało się nic złego - powiedziała policjantka.
Źródło: tvn24.pl, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24