Policjantka z pomocą strażaków uratowała trzyletniego chłopca, który wpadł do studzienki kanalizacyjnej przy szkole w miejscowości Wieszczęta. Dziecko utknęło w wodzie po szyję na głębokości około trzech metrów. Bez skutku próbowała go wydostać najpierw matka, potem strażacy.
Do zdarzenia doszło w środę około godziny 15.20 w miejscowości Wieszczęta (obok Jasienicy w powiecie Bielsko-Biała) na terenie zespołu szkolno-przedszkolnego. Na miejsce przyjechali policjanci i strażacy ochotnicy z tej miejscowości.
Utknął na głębokości kilku metrów, zanurzony głową po szyję
Według relacji bielskich strażaków, trzyletnie dziecko wpadło do studzienki przelewowej i utknęło na głębokości około 2,5 - 3 metrów. Chłopiec, zanurzony w wodzie po szyję, leżąc na plecach, na szczęście był przytomny. Strażacy widzieli jego głowę i część tułowia, odpowiadał na ich polecenia.
Pierwsza z pomocą ruszyła dziecku matka. "Na własną rękę poprzez spuszczenie linki do wnętrza studzienki próbowała wyciągnąć swojego 3-letniego syna Franka. Próby te jednak nie udawały się" - opisuje bielska policja. - "Dziecko było wystraszone, płakało. Nie miało siły, aby podciągnąć się za pomocą liny spuszczonej w dół. Nie mogło utrzymać ciężaru swojego ciała, co powodowało, że wpadało do wody, zanurzając się całe".
Chłopca nie udało się również uratować strażakom.
"Niestety, przepust miał niewiele ponad 30 centymetrów [średnicy red.] i żaden strażak nie był w stanie dostać się do środka, by wyciągnąć poszkodowanego. Dziecko również nie było w stanie samo się z niego wydostać" - opisuje Państwowa Straż Pożarna z Bielska-Białej.
Strażacy spuścili w głąb rury policjantkę na linie, głową w dół
Chłopca uratowała policjantka Agata Haluch–Willmann, dzielnicowa z Jasienicy.
"Podjęła decyzję o tym, że sama wejdzie w głąb rury, aby uwolnić dziecko. Żeby się zmieścić, musiała zdjąć część umundurowania oraz wyposażenia. Strażacy zabezpieczyli funkcjonariuszkę w uprząż alpinistyczną i spuścili ją na linie głową w dół" - opisują w mediach społecznościowych bielscy strażacy.
Policjantka miała ręce wyciągnięte do przodu, strażacy trzymali ją za nogi powyżej stóp. Na moment utknęła w wąskim otworze, ale z pomocą strażaków dostała się w końcu do chłopca. Mówiła do niego "ciocia już po ciebie idzie".
"Weszła do środka kanalizacji i nawiązała kontakt z dzieckiem, chwytając je za jego rączki. Następnie wraz z 3-letnim Frankiem została wyciągnięta na powierzchnię" - opisuje bielska policja.
Chłopca po wyciągnięciu przekazano zespołowi ratownictwa medycznego. Według służb, nie miał widocznych obrażeń. Przetransportowano go na dalszą diagnostykę do szpitala pediatrycznego w Bielsku-Białej. Jest w dobrym stanie.
Chłopiec nagle zaczął krzyczeć, że młodszy brat wpadł do studzienki
Wydział kryminalny bielskiej policji wszczął postępowanie pod kątem artykułu 160 kodeksu karnego, czyli narażenia na niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia. Wczoraj przesłuchano dyrektorkę placówki i woźnego, trwają przesłuchania kolejnych świadków.
Według wstępnych ustaleń, w dniu zdarzenia opróżniano szambo na terenie placówki. Z szambem łączy się studzienka, do której wpadł chłopiec. Trwa wyjaśnianie, czy była wtedy przykryta. W specjalnym eksperymencie policjanci sprawdzili, czy wieko studzienki można łatwo uchylić.
Policjanci ustalili, że około 15.20 w środę matka przyjechała po Franka i starszego pięcioletniego syna. Chłopcy ubrali się w szatni i wybiegli na podwórze. Biegli do samochodu, do mamy. Nagle starszy z braci zaczął krzyczeć, że Franek wpadł do studzienki.
Franek w szpitalu, "jedynym problemem było wychłodzenie"
- Chłopczyk nie miał obrażeń wymagających interwencji chirurgicznej. Nie stwierdzono cech zachłyśnięcia wodą ze studzienki. Jedynym jego problem było wychłodzenie - przekazał nam Mirosław Harężlak, zastępca dyrektora Szpitala Pediatrycznego w Bielsku-Białej
Według informacji, przekazanych nam dzisiaj przed południem przez Aleksandrę Nowarę, rzeczniczkę śląskiej policji, dziecko było w zimnej wodzie nawet 40 minut. Był przemoczony, zmarznięty.
Jeśli chłopcu nie będzie nic dolegać, w piątek zostanie wypisany do domu.
Policja dumna z dzielnicowej
Nowara zapewniła, że Agata Haluch–Willmann zostanie doceniona przez zwierzchnictwo. Rozmawiała z nią o jej wyczynie. - Powiedziała, że dzieci ma w podobnym wieku, że każda matka czy w ogóle osoba, która znalazłaby się w podobnej sytuacji, a miałaby taąa możliwość, zrobiłaby to bez wahania - przekazała Nowara.
Haluch–Willmann do niedawna pracowała w wydziale kryminalnym bielskiej policji. Przeniosła się do małej, podbielskiej Jasienicy i od kilku miesięcy pełni obowiązki dzielnicowej. - Jesteśmy z niej ogromnie dumni - powiedziała Nowara.
Źródło: TVN24 Katowice, OPS Wieszczęta, PSP w Bielsku-Białej, policja w Bielsku-Białej
Źródło zdjęcia głównego: PSP w Bielsku-Białej