Walka o ławkę pod blokiem. "Starsi chcą posiedzieć, ale ktoś się boi młodzieży"

Zrobili sobie prowizoryczną ławkę i walczą o prawdziwą
Zrobili sobie prowizoryczną ławkę i walczą o prawdziwą
Źródło: TVN 24 Katowice

- Na 10 mieszkańców klatki pięciu jest niepełnosprawnych. Z drugiej strony bloku na balkonach słońce, chcielibyśmy posiedzieć w cieniu. Zebraliśmy podpisy za postawieniem ławki. Spółdzielnia nie postawi, bo jedna osoba się nie zgadza - opowiadają mieszkańcy bloku w Będzinie.

Na ul. Rewolucjonistów w Będzinie pod blokiem nr 3 pod ostatnią klatką schodową stoi prowizoryczna ławka - ot, deska położona na pieńkach. - Ja to zrobiłam - mówi Ewa Serafin-Makarska.

To ona zbiera podpisy sąsiadów pod petycją w sprawie postawienia ławki z prawdziwego zdarzenia, takiej jak pod innymi klatkami. - Mam 70 lat. Jestem po 17 operacjach, po wylewie, po paraliżu. Więcej osób niepełnosprawnych mieszka w tej klatce. 5 na 10 lokatorów - policzyła pani Ewa.

Nie mają siły na spacer do parku. Na balkonach latem nie wypoczną, bo z tamtej strony przez cały dzień mają słońce.

Ludzie, jak twierdzi Serafin-Makarska, podpisują. Wyprowadzają się, wprowadzają się nowi i Serafin - Makarska znowu obchodzi mieszkania z listą do podpisu. - Jedna pani, co się podpisała, już nie żyje - mówi.

Walczy tak od dwóch lat. Petycje zanosi do swojej spółdzielni mieszkaniowej "Wspólnota". A ta odmawia.

Cierpienie z powodu ławki

- Pod pierwszą petycją nie podpisała się jedna osoba. Pod drugą już trzy - mówi Urszula Siśkiewicz, kierowniczka administracji ze "Wspólnoty", której podlega skłócony o ławkę blok.

- Można by rozwiązać sprawę demokratycznie, posłuchać większości. Ale z powodu ławki ucierpi najbardziej ta osoba, która się przeciwstawia, bo mieszka na parterze i ma okno nad samą ławką - wyjaśnia kierowniczka.

Jak można cierpieć z powodu ławki?

Siśkiewicz: - Coraz więcej mieszkańców prosi nas o demontaż ławek z powodu hałasów, zakłócania ciszy nocnej. W ubiegłym tygodniu mieliśmy podobną interwencję na Skalskiego 7. Powód: notoryczne libacje.

- A gdzie straż miejska, policja? - pytamy.

- Ludzie dzwonią, ale to nic nie daje.

"Wspólnota" jeszcze się zastanawia

- W naszej klatce nie ma co się bać młodzieży, bo tu sami starzy mieszkają - mówi pan Piotr, sąsiad pani Ewy. - Ja jestem za ławką. W klatce obok ludzie więcej piją i nikomu to nie przeszkadza.

Wspólnota jeszcze nie powiedziała ostatniego słowa. - Będziemy się jeszcze zastanawiać, jak rozwiązać problem - zapewnia Siśkiewicz.

Autor: mag/sk / Źródło: TVN 24 Katowice

Czytaj także: