Ratownicy odnaleźli górnika poszukiwanego po tąpnięciu w kopalni Mysłowice-Wesoła. Mężczyzna nie żyje - poinformowała Aleksandra Siembiga, rzeczniczka Polskiej Grupy Górniczej. To trzecia ofiara tego wstrząsu.
- Niestety nad ranem służby ratownicze dotarły do naszego trzeciego poszukiwanego od wczoraj górnika i dzisiaj o 7.20 lekarz potwierdził zgon. Niestety jest to trzecia ofiara wczorajszego wypadku po silnym wstrząsie w kopalni Mysłowice-Wesoła - przekazała nam Siembiga.
Powiedziała, że warunki, w jakich pracowali ratownicy, były "dosyć trudne, dlatego że akcja była prowadzona dosyć długo". - Akcja trwała od wczoraj rana, cały dzień wczorajszy. Bilans niestety jest bardzo niedobry, śmiertelny, trzy osoby nie żyją. To byli doświadczeni pracownicy, z niemałym stażem w kopalni, ale niestety to są takie sytuacje, że się tego nie uda przewidzieć w żaden sposób - dodała rzeczniczka.
W nocy dotarli do lampy, nad ranem do ciała
- Akcja ratownicza trwała ponad 24 godziny, praktycznie cała dobę. Dzisiaj o 8.40 kierownik akcji podjął decyzję o jej zakończeniu po wytransportowaniu ostatniego poszkodowanego - przekazał na środowym briefiengu Rajmund Horst, wiceprezes PGG Rajmund Horst.
Ostatni z trzech górników, którzy zginęli w kopalni, miał 43 lata. Podobnie jak pozostali poszkodowani, miał staż pracy na kopalni powyżej 16 lat.
- Udało się do niego dotrzeć około 3.30 dzisiaj w nocy. Wtedy została znaleziona lampa oraz pokrowiec z tej lampy. Przed czwartą ratownicy dokopali się do fragmentu ciała. Już był kontakt z tym poszkodowanym. Po kilku godzinach, o siódmej udało się uwolnić tego pracownika. Wówczas lekarz po przebadaniu stwierdził zgon - relacjonował Horst ostatnie godziny akcji.
Jak mówił, akcja trwała tak długo, ponieważ ratownicy działali "w bardzo ograniczonej strefie, kilka - kilkanaście metrów od czoła przodka", w obliczu zagrożeń tąpnięciami i metanowym. - Te dwa zagrożenia determinują nas do właściwego postępowania. Każda decyzja, każde skierowanie do akcji ratowniczej w rejonie przodka musi być przemyślane, zaplanowane żeby zadbać o ich (ratowników - red.) bezpieczeństwo - wyjaśniał Horst. - Można powiedzieć, że to się udało, niemniej skutki tego zdarzenia, wstrząsu, są niestety tragiczne - dodał.
Zapowiedział, że dzisiaj zostanie powołany zespół do spraw zagrożeń, złożony z naukowców, ekspertów, rzeczoznawców, którzy ocenią stan zagrożenia w kopalni. - Zostanie podjęta decyzja o wyznaczeniu terminu wizji lokalnej na miejscu tego zdarzenia, najprawdopodobniej w czwartek lub piątek - przekazał Horst.
Wstrząs o sile 2,66 w skali Richtera
Do wstrząsu doszło w nocy z poniedziałku na wtorek około godz. 3.30 na poziomie 870 metrów. Miał magnitudę 2,66 w skali Richtera. Został zlokalizowany około 40 metrów od czoła przodka.
W czasie wtorkowej akcji ratunkowej udało się dotrzeć do trzech pracowników. Niestety w przypadku dwóch lekarz stwierdził zgon. Trzeci poszkodowany, który przytomny został przetransportowany na powierzchnię, trafił do szpitala w Sosnowcu. W sumie dziesięciu górników zostało poszkodowanych i trafiło do szpitali.
W rejonie zagrożonym było piętnastu pracowników. 11 udało się wycofać, a spośród nich w sumie 10 – w stanie stabilnym, niezagrażającym życiu – przewieziono do szpitali w Jaworznie, Katowicach, Oświęcimiu, Sosnowcu oraz Tychach.
Rajmund Horst przekazał na środowym briefingu, że trzech górników zostało już wypisanych do domu, a u dwóch wykonywano zabiegi.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24