Sekcja 12-latka, którego wyłowiono z basenu w Wiśle wykazała, że przyczyną jego śmierci było utonięcie. Chłopiec nie miał żadnych innych obrażeń. Drugi 12-latek jest w szpitalu. Na razie nikomu nie postawiono zarzutów.
- Przyczyna śmierci małoletniego było tylko i wyłącznie utonięcie. Nie stwierdzono żadnych dodatkowych obrażeń, złamań, urazów głowy czy obrażeń wewnętrznych związanych z krążeniem, które uzasadniało by dlaczego ten młody człowiek poszedł na dno - mówi Rafał Grabia, zastępca prokuratora rejonowego w Cieszynie.
Śledczy przesłuchali już wielu świadków zdarzenia. Czekają na przesłuchanie drugiego z chłopców, który w czwartek miał być wybudzany ze śpiączki. - Nie mamy wiedzy na temat jego stanu zdrowia. Mamy nadzieję, że jego relacja wniesie dużo do śledztwa - podkreśla Grabia.
W sprawie zabezpieczono także dokumenty. - Są analizowane i w zależności od zakresu obowiązków poszczególnych osób, będziemy rozważać postawienie zarzutów w tej sprawie - tłumaczy.
"Wszyscy wołali ratownika, ale pojawił się po pewnym czasie"
Do tragedii doszło 17 stycznia w ośrodku sportowym w Wiśle. Na basenie przebywali koloniści, w wieku 9-16 lat, którzy do Wisły przyjechali ze Zgierza (woj. łódzkie). W pewnym momencie opiekunowie zostali powiadomieni o tym, że na dnie basenu znajduje się dwóch nastolatków: Rafał i Dominik.
Chłopcy znajdowali się na głębokości ok. 180 centymetrów. Jednego z nich na brzeg wyciągnął wychowawca. Drugiego pomagali wyciągnąć uczestnicy zimowiska. - Wszyscy wołali ratownika, ale ten pojawił się dopiero po pewnym czasie - relacjonował Cezary Piotrowski, kierownik wycieczki. On sam tego co działo się na basenie nie widział. Przebieg zdarzenia zna z relacji pozostałych opiekunów zimowiska.
Dzieci reanimowano przez blisko 50 minut. Rafała nie udało się uratować. Dominik trafił do szpitala. Jest w śpiączce farmakologicznej. Jego stan jest ciężki.
Gdzie był ratownik?
Ze wstępnych ustaleń śledczych wynika, że "w momencie wypadku ratownika nie było przy lustrze wody". Dlaczego? Tego na razie nie wiadomo. Osoba, która miała być zatrudniona w charakterze pomocnika ratownika nie miała uprawnień do tego, by pracować jako profesjonalny ratownik.
Jednak prezes spółki zarządzającej basenem przekonywał, że nad bezpieczeństwem dzieci przebywających na pływalni czuwać powinien organizator ferii. - Regulamin jasno mówi, że w przypadku grup zewnętrznych za bezpieczeństwo kąpiących się odpowiadają opiekunowie. Być może doszło do zaniedbania z ich strony - stwierdził Adam Jurasz. Prezes nie miał też pewności, czy na basenie powinien być ratownik pilnujący kąpiących się. Jednak pewność mają śledczy. - Nad bezpieczeństwem dzieci powinien czuwać wykwalifikowany ratownik - informował podkom. Rafał Domagała z cieszyńskiej policji. Regulamin obiektu został zabezpieczony przez prokuraturę.
Autor: FC/gp / Źródło: TVN 24
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN