Syn Dariusza P., oskarżonego o podpalenie domu w Jastrzębiu-Zdroju i zabicie w ten sposób żony i czworga dzieci, wyraził przekonanie, że jego ojciec jest niewinny. Tak napisał w oświadczeniu przesłanym do Sądu Apelacyjnego w Katowicach, gdzie odbyła się dzisiaj pierwsza rozprawa odwoławcza P.
W I instancji Dariusz P. został skazany na dożywocie. Obrona domaga się uniewinnienia lub ponownego procesu. Uważa, że do pożaru mogło dojść na skutek zwarcia w instalacji elektrycznej.
Sto stron listu
Do pożaru domu jednorodzinnego w Jastrzębiu doszło w maju 2013 r. Dariusz P. został zatrzymany i aresztowany pod koniec marca 2014 r. Gliwicka prokuratura zarzuciła mu zabójstwo pięciu osób, a także usiłowanie zabójstwa szóstej - najstarszego syna Wojciecha, który ocalał z pożaru. Właśnie on przesłał do sądu oświadczenie, w którym broni ojca.
Jak poinformował przewodniczący składu orzekającego Marek Charuza, w swoim piśmie Wojciech napisał, że jego ojciec jest niewinny, odniósł się też do sposobu prowadzenia jego sprawy. Sędzia dodał, że własne, liczące ok. 100 stron, pismo określone jako "osobista apelacja" przesłał sądowi także sam oskarżony.
Nowy świadek: niechlujna instalacja
Sąd przesłuchał w czwartek wezwanego z inicjatywy obrony świadka Zbigniewa G. Mężczyzna ten zeznał, że po pierwszym pożarze, do którego doszło w domu P. w 2011 r., doradzał obecnemu oskarżonemu w sprawie odtworzenie zniszczonej przez ogień instalacji elektrycznej.
Jak mówił świadek, P. wynajął jednak do tych prac elektryka, który wykonywał je "niechlujnie", a on sam był "w szoku", kiedy to zobaczył. G. powiedział, że kazał to zmienić, ale - jak zaznaczył - kiedy po dwóch dniach wrócił do domu P., wszystko było już gotowe i przykryte, więc nie miał szans sprawdzić, czy jego zalecenia zostały wykonane. Wyraził przypuszczenie, że nie.
Oskarżyciel chce dla syna miliona złotych
Nieprawomocny wyrok zapadł w grudniu ubiegłego roku przed rybnickim wydziałem Sądu Okręgowego w Gliwicach. Sąd nie miał wątpliwości, że Dariusz P. zabił swoich najbliższych, chcąc uzyskać pieniądze z ubezpieczenia i uwolnić się od rodziny. Zgodnie z tamtym orzeczeniem, o warunkowe przedterminowe zwolnienie P. mógłby się ubiegać najwcześniej po 35 latach.
Według prokuratury i sądu, P. podłożył ogień w kilku miejscach. Aby ogień mógł się łatwo rozprzestrzeniać, ułożył rząd poduszek z mebli ogrodowych. Aby zasugerować przypadkowy pożar, przeciął kabel zasilający, a obok przewodu ułożył truchło myszy.
Od wyroku odwołała się zarówno obrona - która w całości kwestionuje ustalenia prokuratury i sądu I instancji - jak i oskarżyciel publiczny. Apelacja prokuratury nie dotyczy wymiaru kary ani ustaleń poczynionych przez sąd. Chodzi o dwa zarzuty dotyczące mniej istotnych kwestii - sprawy technicznej w wyroku i niezasądzenia zadośćuczynienia na rzecz syna P. Według prokuratury, Wojciech powinien dostać 1 mln złotych.
Obrona: pożar przypadkowy
Zdaniem obrony, ustalenia, które według prokuratury i sądu układają się w nierozerwalny łańcuch poszlak, wcale nie są takie pewne. W trakcie procesu obrona kwestionowała m.in. opinie biegłych, według których w domu P. doszło do podpalenia, i analizy logowania telefonu komórkowego oskarżonego, a także sam motyw zbrodni. Zdaniem obrony w domu doszło do przypadkowego pożaru, a P. w tym czasie był w innym miejscu, w oddalonym o ok. 10 km zakładzie w Pawłowicach, w którym montował meble.
Oskarżony konsekwentnie nie przyznawał się do zabójstwa, choć potwierdził, że próbował skierować śledztwo na fałszywe tory – np. wysyłał sobie sms-y, z których miało wynikać, że dom podpalił ktoś inny.
Biegli: osobowość psychopatyczna
Biegli rozpoznali u P. osobowość psychopatyczną, wskazali m.in. na płytkość uczuć i wymuszony płacz, łatwość wysławiania się, powierzchowny urok, egocentryzm i brak wyrzutów sumienia. U P. znaleziono książkę pt. "Psychiatria kliniczna i pielęgniarstwo psychiatryczne", która prawdopodobnie pomagała mu symulować chorobę i uniknąć kary w dwóch wcześniejszych sprawach karnych - biegli uznali go wtedy za niepoczytalnego.
18-latka, potem 4-latka, 10-latek, 13-latka i matka
Do pożaru doszło nocą 10 maja 2013 r. Powierzchnia pożaru była niewielka - ok. 15 m kw. Jego ognisko znajdowało się na piętrze domu jednorodzinnego, paliły się część schodów i szafa. W wyniku pożaru zmarło pięć osób, ocalał tylko najstarszy syn.
Na miejscu zginęła 18-letnia najstarsza córka, czterolatka - w trakcie udzielania pomocy. Potem w szpitalach w Jastrzębiu-Zdroju i Cieszynie zmarli kolejno: 10-letni chłopiec i 40-letnia matka dzieci oraz 13-letnia dziewczynka. Wszystkich pięcioro spoczęło w jednym grobie na cmentarzu w Jastrzębiu.
Autor: mag/gp / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24