Sukces dzielnicowego. Bezdomny odzyskał dach nad głową

Dzielnicowy pomógł panu Marianowi odzyskać dom
Dzielnicowy pomógł panu Marianowi odzyskać dom
Źródło: śląska policja

Pan Marian nie chciał iść do przytuliska w obcej miejscowości. Ale dzielnicowy Paweł Grzesiak nie odpuszczał. Odwiedzał bezdomnego, przynosił jedzenie, rozmawiał, w końcu do starego domu udało się podłączyć prąd i wstawić piec. - Kroczek po kroczku daje sukces - cieszy się dzielnicowy.

Puszczew pod Kłobuckiem to mała miejscowość, pan Marian, 66-latek był tu jedynym bezdomnym. Cała gmina Wręczyca Wielka ma kilkunastu bezdomnych i wszyscy na czas zimy zgodzili się zamieszkać w przytulisku w dalekim Klizinie pod Radomskiem.

Pan Marian konsekwentnie odmawiał. - Powiedział, że jest stąd i się stąd nie ruszy. To jest taka osoba, którą trudno przekonać do przyjęcia jakiejkolwiek pomocy. Wstydził się wychodzić do ludzi, nie miał w co się ubrać - opowiada Paweł Grzesiak, dzielnicowy z Wręczycy, który w swoim rewirze ma Puszczew.

Grzesiak mógł zakończyć sprawę na wręczeniu adresów z punktami pomocy społecznej. Ale nie odpuścił panu Marianowi.

Piątek, sobota, niedziela, rozmowa

Widywał 66-latka od lata zeszłego roku. Bezdomny zbierał złom, z tego żył. Z pomocy społecznej nie korzystał. Spał byle gdzie. - Zimą zauważyłem, że gorzej z nim. Kondycyjnie. Osłabiony był, wyczerpany - opowiada Grzesiak.

W pewien piątek zawiózł panu Marianowi coś ciepłego do jedzenia. Następnego dnia znowu. I w niedzielę. Rozmawiali.

Wreszcie Grzesiak przekonał 66-latka, żeby wrócił do starego domu w Jeziorze, wsi obok, który pan Marian kiedyś zajmował.

Trudno to nazwać domem - jedna izba bez prądu i ogrzewania. - Pomieszczenie gospodarcze, taka kuchnia letnia, przekazana w 1993 roku gminie - mówi Janina Kluba, dyrektorka Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej we Wręczycy Wielkiej.

To właśnie do GOPS zwrócił się dzielnicowy, żeby dom w Jeziorze doprowadzić do porządku. - Podłączyliśmy prąd, wstawiliśmy piec, pan Marian dostaje jedzenie i opał - mówi Kluba.

Sukces

- On jest bardzo wdzięczny. Ostatnio, jak do niego zajechałem, czekał na skoki Kamila Stocha. Słuchał przez radio, bo telewizora nie ma i cieszył się na te skoki - opowiada Grzesiak.

Bo dzielnicowy cały czas odwiedza "swojego" bezdomnego. - Kroczek po kroczku i idzie się do przodu, z człowiekiem coraz lepiej i warto pomagać dalej - mówi.

Finał historii pana Mariana Grzesiak nazywa sukcesem: - To daje radość.

Autor: mag//ec / Źródło: TVN 24 Katowice

Czytaj także: