Stracił wzrok tuż po wojnie, trzy przeszczepy pomagały na krótko. Godzinna operacja i znów widzi

Wszczepianie sztucznej rogówki u pana Jerzego
Pan Jerzy, który stracił wzrok rok po wojnie, znowu widzi
Źródło: TVN 24 Katowice

- Chciałbym widzieć na tyle, żebym mógł iść na spacer z wnukami - mówił nam pan Jerzy tuż przed operacją oka. Widział tylko światło. Jak informuje szpital, po godzinnej operacji już czyta pięć górnych rzędów na tablicy okulistycznej i samodzielnie wybiera numery w telefonie.

W środę w Centrum Urazowym w Sosnowcu lekarze przeprowadzili zabieg keratoprotezy na oku pana Jerzego Gabryszewskiego - wszczepili mu sztuczną rogówkę.

- Wymienimy rogówkę, która jest całkowicie zmętniała, na układ optyczny, czyli cylinder o średnicy trzech milimetrów. Wbudowany, będzie dostarczał światło do wnętrza oka, czyli do siatkówki - mówił nam tuż przed operacją Dariusz Dobrowolski, kierownik oddziału okulistycznego w sosnowieckim szpitalu.

Lekarze zastosowali materiał z tworzywa sztucznego, w odróżnieniu od biowitalnego (od dawcy), używanego w klasycznym przeszczepie rogówki, który u pana Jerzego nie jest już w stanie się utrzymać. Przeszedł wcześniej trzy klasyczne przeszczepy.

Keratoproteza to już nic rewolucyjnego. Ale dotąd w Polsce była niedostępna dla wszystkich z powodu ceny - kosztuje 20 tysięcy złotych. Dopiero od lipca jest w całości refundowana.

Gdy Gabryszewski kładł się na stół operacyjny w szpitalu w Sosnowcu, od kilku dni odzyskaniem wzroku cieszyła się pacjentka tej placówki, która jako pierwsza przeszła refundowany zabieg keratoprotezy. Nie widziała 26 lat.

- Chciałbym widzieć na tyle, żebym mógł iść na spacer z wnukami - mówił nam przed operacją Gabryszewski. Nigdy nie widział dobrze swoich dzieci, bo sam był dzieckiem, gdy stracił wzrok.

Keratoproteza, czyli sztuczna rogówka dla pana Jerzego
Keratoproteza, czyli sztuczna rogówka dla pana Jerzego
Źródło: TVN 24 Katowice

Wojna, stan wojenny i rogówka pana Jerzego

Szczecin 1946 roku. Jerzy Gabryszewski ma cztery lata. Nim i jego pięciorgiem rodzeństwa opiekuje się tylko matka. Ojciec zginął w czasie wojny w Niemczech, gdzie został wywieziony na przymusowe roboty, bo nie chciał wstąpić do Wehrmachtu.

Jerzy z dwoma niewiele starszymi braćmi i kolegą z sąsiedztwa bawią się na ulicy. Znajdują w rowie niemiecki granat przeciwpancerny. Najstarszy z chłopców bierze znalezisko do ręki i granat wybucha.

- Jeden z nas zginął na miejscu, jednemu urwało rękę, miał brzuch cały rozpruty i piersi. Jeden w miarę wyszedł szczęśliwie. A mnie granat wyciął lewe oko - opowiada pan Jerzy.

Wycinanie otworu w rogówce pana Jerzego
Wycinanie otworu w rogówce pana Jerzego
Źródło: TVN 24 Katowice

Odłamki usuwał mu chirurg, badając ciało po omacku. I potem pół życia Gabryszewski jeździł po szpitalach, po całej Polsce. Jedno oko stracił zupełnie, w prawym miał tylko poczucie światła, widział kształty.

W 1979 roku przeszedł pierwszy przeszczep rogówki. - Widziałem ładnie, ale wybuchł stan wojenny. Mieszkałem przy ulicy, na której były walki. Te gazy walili i zniszczył mi się ten płat przeszczepiony. I koniec.

Kolejne przeszczepy biowitalne przeszedł w 1992 i 2002 roku. Oba zmętniały po kilku latach.

"Zapłaciłam cenę najwyższą, straciłem oko"

Lekarka, która opiekowała się Jerzym Gabryszewskim w Szczecinie, powiedziała mu w końcu: tyle pan już wycierpiał, to ja pana skieruję do najlepszego w tej chwili fachowca, do docenta Dobrowolskiego w Sosnowcu. Bo tkanka - ta żywa - znów panu zmętnieje.

- Prosiła nawet przy mnie pana docenta, żeby mnie zechciał przyjąć, bo przecież wiadomo, że ma dużo pacjentów. I pan docent się zgodził - wspomina pan Jerzy.

Przyjechał z synem, doktor go skonsultował. Doszedł do wniosku, że jest duża nadzieja, tylko potrzebna byłaby keratoproteza, na którą nie było wtedy refundacji.

- Wtedy ja mówię, panie docencie, napiszę do ministra, mam uprawnienia wojenne jako kombatant, niewidomy, cywilna ofiara wojny - opowiada pan Jerzy. - Napiszę, żeby ta refundacja była, bo ja już zapłaciłam cenę najwyższą, straciłem oko, straciłem ojca.

Pan Jerzy przeszedł operację, kiedy keratoproteza była już refundowana.

Samodzielnie dzwoni do rodziny

Jak wyglądała operacja? - Najpierw musieliśmy wytrepanować rogówkę i umocować w niej keratoprotezę. Jak to mieliśmy przygotowane, mogliśmy otworzyć oko pacjenta - opowiadał Dariusz Dobrowolski po operacji.

Wszywanie keratoprotezy do oka pana Jerzego
Wszywanie keratoprotezy do oka pana Jerzego
Źródło: TVN 24 Katowice

Taki układ optyczny został wszyty w oko i po godzinie było po rekonstrukcji. - Teraz będziemy tylko sprawdzali efekt. Będzie on dosyć szybki. Jutro będzie można zajrzeć na dno oka i ocenić, jakie jest to widzenie, jaki ma potencjał po wygojeniu - zapowiedział lekarz.

Jak poinformował w czwartek szpital, pan Jerzy czyta pięć górnych rzędów na tablicy okulistycznej i - dzwoniąc do rodziny - samodzielnie wybiera numery w telefonie komórkowym.

Autor: mag / Źródło: TVN 24 Katowice

Czytaj także: