- Chciałbym widzieć na tyle, żebym mógł iść na spacer z wnukami - mówił nam pan Jerzy tuż przed operacją oka. Widział tylko światło. Jak informuje szpital, po godzinnej operacji już czyta pięć górnych rzędów na tablicy okulistycznej i samodzielnie wybiera numery w telefonie.
W środę w Centrum Urazowym w Sosnowcu lekarze przeprowadzili zabieg keratoprotezy na oku pana Jerzego Gabryszewskiego - wszczepili mu sztuczną rogówkę.
- Wymienimy rogówkę, która jest całkowicie zmętniała, na układ optyczny, czyli cylinder o średnicy trzech milimetrów. Wbudowany, będzie dostarczał światło do wnętrza oka, czyli do siatkówki - mówił nam tuż przed operacją Dariusz Dobrowolski, kierownik oddziału okulistycznego w sosnowieckim szpitalu.
Lekarze zastosowali materiał z tworzywa sztucznego, w odróżnieniu od biowitalnego (od dawcy), używanego w klasycznym przeszczepie rogówki, który u pana Jerzego nie jest już w stanie się utrzymać. Przeszedł wcześniej trzy klasyczne przeszczepy.
Keratoproteza to już nic rewolucyjnego. Ale dotąd w Polsce była niedostępna dla wszystkich z powodu ceny - kosztuje 20 tysięcy złotych. Dopiero od lipca jest w całości refundowana.
Gdy Gabryszewski kładł się na stół operacyjny w szpitalu w Sosnowcu, od kilku dni odzyskaniem wzroku cieszyła się pacjentka tej placówki, która jako pierwsza przeszła refundowany zabieg keratoprotezy. Nie widziała 26 lat.
- Chciałbym widzieć na tyle, żebym mógł iść na spacer z wnukami - mówił nam przed operacją Gabryszewski. Nigdy nie widział dobrze swoich dzieci, bo sam był dzieckiem, gdy stracił wzrok.
Wojna, stan wojenny i rogówka pana Jerzego
Szczecin 1946 roku. Jerzy Gabryszewski ma cztery lata. Nim i jego pięciorgiem rodzeństwa opiekuje się tylko matka. Ojciec zginął w czasie wojny w Niemczech, gdzie został wywieziony na przymusowe roboty, bo nie chciał wstąpić do Wehrmachtu.
Jerzy z dwoma niewiele starszymi braćmi i kolegą z sąsiedztwa bawią się na ulicy. Znajdują w rowie niemiecki granat przeciwpancerny. Najstarszy z chłopców bierze znalezisko do ręki i granat wybucha.
- Jeden z nas zginął na miejscu, jednemu urwało rękę, miał brzuch cały rozpruty i piersi. Jeden w miarę wyszedł szczęśliwie. A mnie granat wyciął lewe oko - opowiada pan Jerzy.
Odłamki usuwał mu chirurg, badając ciało po omacku. I potem pół życia Gabryszewski jeździł po szpitalach, po całej Polsce. Jedno oko stracił zupełnie, w prawym miał tylko poczucie światła, widział kształty.
W 1979 roku przeszedł pierwszy przeszczep rogówki. - Widziałem ładnie, ale wybuchł stan wojenny. Mieszkałem przy ulicy, na której były walki. Te gazy walili i zniszczył mi się ten płat przeszczepiony. I koniec.
Kolejne przeszczepy biowitalne przeszedł w 1992 i 2002 roku. Oba zmętniały po kilku latach.
"Zapłaciłam cenę najwyższą, straciłem oko"
Lekarka, która opiekowała się Jerzym Gabryszewskim w Szczecinie, powiedziała mu w końcu: tyle pan już wycierpiał, to ja pana skieruję do najlepszego w tej chwili fachowca, do docenta Dobrowolskiego w Sosnowcu. Bo tkanka - ta żywa - znów panu zmętnieje.
- Prosiła nawet przy mnie pana docenta, żeby mnie zechciał przyjąć, bo przecież wiadomo, że ma dużo pacjentów. I pan docent się zgodził - wspomina pan Jerzy.
Przyjechał z synem, doktor go skonsultował. Doszedł do wniosku, że jest duża nadzieja, tylko potrzebna byłaby keratoproteza, na którą nie było wtedy refundacji.
- Wtedy ja mówię, panie docencie, napiszę do ministra, mam uprawnienia wojenne jako kombatant, niewidomy, cywilna ofiara wojny - opowiada pan Jerzy. - Napiszę, żeby ta refundacja była, bo ja już zapłaciłam cenę najwyższą, straciłem oko, straciłem ojca.
Pan Jerzy przeszedł operację, kiedy keratoproteza była już refundowana.
Samodzielnie dzwoni do rodziny
Jak wyglądała operacja? - Najpierw musieliśmy wytrepanować rogówkę i umocować w niej keratoprotezę. Jak to mieliśmy przygotowane, mogliśmy otworzyć oko pacjenta - opowiadał Dariusz Dobrowolski po operacji.
Taki układ optyczny został wszyty w oko i po godzinie było po rekonstrukcji. - Teraz będziemy tylko sprawdzali efekt. Będzie on dosyć szybki. Jutro będzie można zajrzeć na dno oka i ocenić, jakie jest to widzenie, jaki ma potencjał po wygojeniu - zapowiedział lekarz.
Jak poinformował w czwartek szpital, pan Jerzy czyta pięć górnych rzędów na tablicy okulistycznej i - dzwoniąc do rodziny - samodzielnie wybiera numery w telefonie komórkowym.
Autor: mag / Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: TVN24