W Bogusławicach (woj. śląskie) zderzyły się dwie ciężarówki i autokar z cudzoziemcami na pokładzie. Kilkadziesiąt osób zostało rannych. Najciężej rannych zabrały helikoptery LPR. Na miejscu lądował też wojskowy helikopter. Prawdopodobną przyczyną wypadku było pęknięcie opony cysterny - przekazała w czwartkowy wieczór śląska policja.
Do wypadku na drodze krajowej nr 1, która przebudowywana jest do standardu autostrady, doszło przed godziną 14.
- Zderzyły się trzy pojazdy. W tył ciężarówki uderzył tandem załadowany niebezpiecznymi substancjami. Na nich najechał jeszcze autobus przewożący obcokrajowców - informował na antenie TVN24 starszy kapitan Marcin Pudło ze straży pożarnej w Częstochowie.
W wyniku zdarzenia zapaliły się dwie ciężarówki. Pierwsza niemal doszczętnie spłonęła, ogień przeniósł się na drugą. Na pojeździe było oznakowanie wskazujące, że przewożony ładunek jest niebezpieczny. - Niestety listy przewozowe spłonęły, więc na razie nie wiemy do końca, co to jest za substancja - podkreślał strażak.
Tuż po wypadku w rozbitym autobusie na ratunek czekał kierowca. - Żeby go wyciągnąć z zakleszczonej kabiny, trzeba było rozciąć karoserię autobusu - informował starszy kapitan Pudło.
"Bardzo wstępne ustalenia wskazują, że w cysternie uległa uszkodzeniu opona"
Aspirant sztabowa Marta Kaczyńska z częstochowskiej komendy policji mówiła, że w wypadku brało udział w sumie 31 osób. Trzy z nich zostały przetransportowane do szpitala śmigłowcami, kolejnych siedmiu rannych zostało przewiezionych do szpitali karetkami pogotowia w Częstochowie i Radomsku. - 18 innych osób zostało przewiezionych do szkoły w Kruszynie, gdzie zostali zaopatrzeni medycznie, żywieniowo i udzielono im pomocy psychologicznej, ale została podjęta decyzja, że również zostaną przewiezieni do szpitala na badania - zaznaczyła policjantka.
Kaczyńska potwierdziła, że autokar, który uczestniczył w wypadku, wiózł obywateli Ukrainy. Wojewoda śląski Jarosław Wieczorek, który przyjechał na miejsce wypadku, poinformował, że jego służby są w stałym kontakcie z konsulatem Ukrainy.
Policjanci ustalają okoliczności wypadku. - Bardzo wstępne ustalenia wskazują, że w cysternie uległa uszkodzeniu opona i samochód ten uderzył jadący przed nim autokar, który w konsekwencji uderzył w poprzedzającą go ciężarówkę z naczepą - powiedziała Kaczyńska.
Nie ma ofiar śmiertelnych
Tuż po zdarzeniu policja informowała, że w wypadku ucierpiało ponad 30 osób. Do tych danych odnosił się Waldemar Kraska, wiceminister zdrowia.
- Poszkodowane są na miejscu 32 osoby. Sześć osób jest w stanie ciężkim, osiem osób w tej chwili już jest przewożonych do szpitali. Osoby te są głównie z urazami klatki piersiowej, głowy, są złamania kończyn – mówił Waldemar Kraska po godzinie 15 na specjalnie zorganizowanej konferencji prasowej.
Podkreślił, że na szczęście nikt nie zginął.
"Na szczęście informacje nie są aż tak złe, jakich moglibyśmy się spodziewać"
Wieczorem minister zdrowia Łukasz Szumowski - będący w Łodzi na posiedzeniu sztabu kryzysowego zwołanym po wypadku - przekazał późnym popołudniem, że "36 osób zostało poszkodowanych, 23 osoby są hospitalizowane, w tym cztery w szpitalach w Łodzi, Radomsku i Opolu".
Jak sprecyzował, "stan tych czterech najciężej rannych osób jest poważny, ale stabilny, ich życiu nie zagraża niebezpieczeństwo". - Na szczęście informacje nie są aż tak złe, jakich moglibyśmy się spodziewać - mówił Szumowski.
Dodał, że wszyscy pasażerowie autokaru, nie tylko ranni, zostali objęci opieką. Także obcokrajowcy, w tym obywatele Ukrainy. - W sytuacji, kiedy mamy zagrożenie życia i zdrowia obcokrajowców, nie są egzekwowane bezpośrednie koszty leczenia, to już jest nasza odpowiedzialność, tak samo nasi obywatele są traktowani przez inne kraje - wyjaśnił minister.
Policja: prawdopodobnie pękła opona cysterny
Prawdopodobna przyczyna czwartkowej katastrofy drogowej w Bogusławicach to – według wstępnych ustaleń policjantów ruchu drogowego – pęknięta opona cysterny – podała w wieczornym komunikacie śląska policja.
W ciężarowej cysternie przewożącej materiały sypkie uszkodzeniu uległa opona, w wyniku czego kierujący utracił panowanie nad pojazdem i uderzył w poprzedzający go autokar. Autobus z kolei uderzył w przyczepę jadącej przed nim ciężarówki, przewożącej materiały łatwopalne.
Duża akcja ratunkowa
Na zwołanej po południu konferencji wiceminister Kraska mówił, że do pomocy zostały zadysponowane dość duże siły, jeżeli chodzi o ratownictwo medyczne, bo w autobusie według wstępnych informacji przebywało ponad 40 osób (ostatecznie strażacy doliczyli się, że było ich 26).
Wyliczał, że do przewożenia rannych zostało zadysponowanych siedem karetek, cztery śmigłowce LPR oraz - co jest rzadkością podczas akcji ratunkowych - śmigłowiec wojskowej ewakuacji medycznej. Byli to - jak poinformowało na Twitterze MON - żołnierze z Łęczycy, którzy pełnią dyżur w systemie poszukiwania i ratownictwa lotniczego.
- On może zabrać na swój pokład od 6 do 7 lekko rannych - tłumaczył Waldemar Kraska.
Ostatecznie jednak okazało się, że nie ma potrzeby korzystania z wojskowej maszyny.
Minister zwrócił uwagę, że służby - w tym karetki - miały problemy z dotarciem na miejsce zdarzenia.
- Apelujemy, że jeżeli państwo widzicie na swojej drodze karetki na sygnale, róbcie to, co żeśmy zalecali, czyli korytarz życia – mówił wiceminister.
Wielogodzinne utrudnienia
Sytuację na miejscu zdarzenia obserwował reporter TVN24 Paweł Szot. O godzinie 16 raportował, że na miejscu wypadku pojawił się ciężki holownik.
- Akcja ratunkowa już się powoli kończy. Na miejscu działało w szczytowym momencie niemal trzydzieści zastępów straży pożarnej. Służby przygotowują się teraz do podniesienia rozbitych pojazdów. Akcja musi być przeprowadzona bardzo rozważnie, ze względu na niebezpieczny ładunek jednego z pojazdów - mówił reporter.
Podkreślał, że w miejscu wypadku często tworzą się korki. I mówił: to niebezpieczny odcinek, często tu dochodzi do różnych zdarzeń drogowych.
Droga krajowa po wypadku została całkowicie zablokowana.
- Kierowcy, którzy utknęli w korkach, mogą ominąć miejsce wypadku, jadąc z Częstochowy w kierunku Piotrkowa drogą krajową numer 91 i analogicznie w kierunku przeciwnym - mówił Maciej Zalewski z łódzkiego oddziału GDDKiA.
Krajowa "jedynka" w czwartek wieczorem była wciąż nieprzejezdna. Według oficera dyżurnego Komendy Miejskiej Policji w Częstochowie, prowadzone na miejscu zdarzenia czynności służb trwały kilka godzin. Droga została odblokowana po północy.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24