- Nieumundurowany policjant wypatrzył podejrzanego na ulicy przy garażach - mówi Tatiana Lukoszek, rzeczniczka policji w Siemianowicach Śląskich. Chodzi o Marka G., który wedle śledczych zabił młodszego kolegę i zakopał go w centrum miasta. - Podejrzany był zaskoczony, nie stawiał oporu - dodaje policjantka.
W sobotę 1 czerwca policja ujawniła zwłoki młodego mężczyzny. Były zakopane w zaroślach w centrum Siemianowic Śląskich.
Obrażenia głowy i wstępne wyniki sekcji zwłok nie pozostawiały śledczym wątpliwości - to było morderstwo. 28-latek został zabity dzień lub dwa przed odkryciem jego zwłok.
Szybko ustalono tożsamość ofiary i domniemanego sprawcy. To byli znajomi, sąsiedzi, mieszkali w blokach po przeciwnej stronie tej samej ulicy. Zmarły miał 28 lat, jego znajomy Marek G. - 55. Dane i zdjęcie G. trafiły do komend policji w całym kraju.
Miał przy sobie odzież na zmianę i niewielki nóż
G., w przeszłości karany za przestępstwa przeciwko życiu, bez stałego miejsca zamieszkania, odkąd ponownie zaczęła się nim interesować policja, nie wracał do miejsca, gdzie ostatnio przebywał. Policja podawała, że G. się ukrywa. Ale prawdopodobnie nie wyjechał z miasta. W Siemianowicach zaczęła się obława. W teren ruszyli antyterroryści, psy tropiące, drony.
Mimo nieuchwytności podejrzanego we wtorek prokuratura rejonowa w Siemianowicach przedstawiła Markowi G. zarzut zabójstwa i wystąpiła do sądu z wnioskiem o areszt tymczasowy, by mieć możliwość wydania listu gończego i opublikowania wizerunku podejrzanego.
Zaoczna decyzja sądu o areszcie zapadła w środę. Tego samego dnia wieczorem w mediach pojawiło się zdjęcie Marka G. oraz identyfikujące go informacje: że brakuje mu prawego kciuka, że ma dużo tatuaży na rękach, że może mieć przy sobie niebezpieczne narzędzie oraz poruszać się komunikacją miejską.
Odtąd policjanci odbierali wiele telefonów od mieszkańców Siemianowic ze wskazówkami, gdzie może być Marek G. Stąd między innymi wiedzieli, że nie wyjechał z miasta.
7 czerwca o godzinie 7:45 Marek G. został zatrzymany w Siemianowicach.
Na początku śląska policja informowała na gorąco, że podejrzanego wypatrzył z autobusu policjant w drodze do pracy, a Marek G. rzucił się do ucieczki.
- Faktycznie, podejrzanego wypatrzył policjant w drodze do pracy, ale nie jechał autobusem - prostuje Tatiana Lukoszek, rzeczniczka policji w Siemianowicach Śląskich. - Policjant szedł ulicą Bohaterów Westerplatte w Siemianowicach. Nie był umundurowany. Mijał podejrzanego na tyle blisko, że go rozpoznał. Nawiązali kontakt wzrokowy.
Marek G. był przy garażach, w innej dzielnicy, niż ta, w której zaleziono ciało 28-latka. Jak informuje policja, miał odzież na zmianę, w tym czapkę oraz niewielki, składany nóż.
Lukoszek: by go nie spłoszyć, policjant przeszedł kawałek dalej i dopiero wyciągnął komórkę.
Funkcjonariusz zadzwonił na swoją komendę. - Policjanci operacyjni podjechali na miejsce nieoznakowanym radiowozem, a Marek G. był tak zaskoczony, że nie uciekał i nie stawiał oporu - dodaje Lukoszek.
Około południa Marek G. został doprowadzony do prokuratury, gdzie usłyszał postawiony wcześniej zarzut zabójstwa oraz inne zarzuty, o których prokuratura nie informuje ze względu na dobro śledztwa. Grozi mu nawet dożywocie.
Autor: mag / Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: śląska policja