Ludzie słyszeli z mieszkania ujadanie i miauczenie. Drzwi były zamknięte. Policjanci postanowili otworzyć je siłowo. W środku było bardzo gorąco, na podłodze odchody. W jednym pomieszczeniu koty, w drugim psy przywiązane do nóg stołu. Okazało się, że ich właściciele wyjechali.
W środę wieczorem policjanci z komisariatu w Czerwionce-Leszczynach pod Rybnikiem otrzymali wezwanie do zwierząt, pozostawionych w mieszkaniu bez opieki.
Z informacji przekazanej przez osobę zgłaszającą wynikało, że właściciele mieszkania wyjechali na kilka dni. - Prawdopodobnie dzień wcześniej, czyli we wtorek, rano, ale to jeszcze będziemy ustalać - mówi Anna Karkoszka, rzeczniczka policji w Rybniku.
Policjanci pojechali pod wskazany adres. Przez zamknięte drzwi słyszeli szczekanie i ujadanie psów oraz miauczenie kotów.
Zamknięte okna, wody brak
Policjanci nie mieli kontaktu z właścicielami mieszkania, a musieli sprawdzić, w jakim stanie są zwierzęta. Podjęli decyzję o wejściu siłowym.
- Poprosiliśmy o pomoc administrację budynku, która przysłała konserwatora i on otworzył drzwi - wyjaśnia Karkoszka.
W środku - jak opisuje policja - było bardzo gorąco. Okna były pozamykane. Panował bałagan. Na podłodze znajdowały się zwierzęce odchody.
W jednym z pokoi policjanci znaleźli cztery koty. Potem z głębi mieszkania dołączył do nich piąty.
W kolejnym pomieszczeniu znajdowały się dwa psy, podobne do owczarków niemieckich. Były przywiązane smyczami do nóg stołu. Między nimi pałętał się szczeniak.
- Zwierzęta były agresywne i nie pozwalały się do siebie zbliżyć. W pomieszczeniu nie było misek z wodą ani jedzeniem - relacjonują policjanci.
Napoili i nakarmili zwierzęta i przekazali do schroniska w Rybniku.
- Są w dobrym stanie, kotki młode, fajne, psy trochę wychudzone - mówi Przemysław Plucik, kierownik rybnickiego schroniska dla zwierząt.
Śledczy z komisariatu policji w Czerwionce-Leszczynach prowadzą postępowanie w sprawie znęcania nad zwierzętami. Jak mówią, czyn nosi znamiona przestępstwa określonego przepisami ustawy o ochronie zwierząt, za które grozi nawet do dwóch lat pozbawienia wolności.
Autor: mag / Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: zdjęcie ilustracyjne/Shutterstock