77-latek wyszedł na spacer i nie wrócił do zmroku. Rodzina zawiadomiła policję. Znaleźli go w lesie w dwie godziny. Zmęczonego, przemoczonego, wyziębionego, ale żywego. Żona napisała list do komendanta.
"Serdeczne podziękowania na ręce Pana Komendanta składam policjantom biorącym udział w akcji poszukiwania mojego małżonka w dniu wczorajszym. Od chwili zaginięcia został odnaleziony w dwie godziny. Bardzo dziękuję".
Policjanci nie ukrywają, że takie listy, jak ten od żony 77-latka z Rybnika, czyli od osób, którym pomogli, to najlepsza zapłata za ich pracę.
77-latek i jego rodzina mogą mówić też o dużym szczęściu.
Wjechali do lasu, daleko od domu
Mężczyzna wyszedł wieczorem na spacer. Gdy długo nie wracał, około godz. 22 rodzina zgłosiła jego zaginięcie.
Martwili się, bo 77-latek jest schorowany, ma zaniki pamięci.
- Sytuacja była poważna, istniało zagrożenie życia - mówi Anna Karkoszka, rzeczniczka rybnickiej policji.
Na poszukiwania wyruszyło kilkudziesięciu policjantów.
Młodszy aspirant Andrzej Amalio i starsza sierżant Malwina Hliwa wjechali autem na ścieżkę rowerową do lasu. Nie zlekceważyli tego tropu, chociaż las był daleko od miejsca zamieszkania 77-latka.
Po drodze zatrzymali się, wysiedli i usłyszeli nawoływania. W zaroślach, skulonego znaleźli zaginionego 77-latka. Mężczyzna był zmęczony, przemoczony i wyziębiony. Wezwano karetkę pogotowia, ale po przebadaniu rybniczanin mógł wrócić do domu.
Jego żona już na drugi dzień napisała list z podziękowaniami.
Policjanci rzucają się na pomoc również po służbie i dostają podziękowania od dzieci:
I potrafią ratować niemowlaki przez telefon:
Autor: mag/mś / Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: śląska policja