Syn czekał, aż Figa sama wyjdzie z nory. Po godzinie zadzwonił do mnie. Przez ponad dwie godziny próbowaliśmy wywołać psa. Nie wiedzieliśmy, w którym miejscu się znajduje, czy nie została zasypana, czy oddycha – pan Tomasz opowiada o swoim terrierze, który zaklinował się w lisiej norze.
Do nietypowego zdarzenia doszło 29 stycznia w katowickiej dzielnicy Szopienice. Figa, czarna terrierka, wyszła na spacer z synem pana Tomasza. - Pies dobrze zna to miejsce, bo często tutaj chodzimy – opowiada nam pan Tomasz.
Figa spuszczona była ze smyczy. Gdy pobiegła za lisem i zniknęła w jego norze przy ulicy Hadyny, opiekun nie obawiał się o jej los. W końcu terrier to rasa myśliwska.
Była godzina 19. Pan Tomasz: - Syn czekał około godzinę, aż pies sam wyjdzie. Później zadzwonił do mnie. Ja przez ponad dwie godziny razem z synem, jego kolegą i ojcem kolegi próbowaliśmy wywołać psa. Nie wiedzieliśmy, w którym miejscu znajduje się Figa, czy nie została zasypana, czy oddycha.
Wreszcie wezwali straż pożarną.
Kopali w skarpie dwie godziny
Ochotnicza Straż Pożarna z Szopienic przybyła na miejsce między 22 a 23. Potem dojechała Jednostka Ratunkowo-Gaśnicza II z Katowic. W sumie dziewięciu strażaków. Oświetlili miejsce i chwycili za łopaty. Jak mówi Agata Bobrzyńska, prezeska OSP Katowice - Szopienice, akcja nie była skomplikowana, wymagała "tylko siły mięśni", ale utrudniały ją warunki pogodowe.
- Był ciężki mróz, chłopaki często się zmieniali, żeby jednak ręce nie odmarzły. Tego dnia były też opady śniegu – mówi prezeska OSP.
Lisia nora znajdowała się w skarpie, a pies wbiegł na głębokość dziesięciu metrów i zaklinował się. Strażacy musieli kopać od góry skarpy. Po dwóch godzinach wykopali dół głęboki na ponad dwa metry. Jeden z nich położył się na ziemi, wsadził rękę do dziury i wyciągnął psa.
- Figa była w takiej pozycji, że przednia łapa była wbita w ziemię, a tylna zablokowana, nora też się przysypała. Łącznie przez 20 minut nie mieliśmy kontaktu z Figą, tak to cały czas dawała nam sygnały. Skończyło się na strachu, pies nie dostał szoku – mówi pan Tomasz.
Bobrzyńska: - Wbrew pozorom po tak długim przebywaniu w lisiej norze pies nie był ani przestraszony, ani zmarznięty. Cieszył się po wydostaniu, był w dobrej kondycji. Lisowi też nic się nie stało.
Skarpa została zabezpieczona przed podobnymi wypadkami.
Źródło: TVN 24 Katowice