Policja siedem razy interweniowała w ostatnim czasie w mieszkaniu 30-latka i 27-latki w Rudzie Śląskiej. Ale mundurowi nie stwierdzali przemocy wobec dzieci. - Mama kazała nam wchodzić do szafy - powiedziała sąsiadom 5-letnia dziewczynka.
Świadkami awantur między 27-latką a 30-latkiem była cała kamienica w Rudzie Śląskiej. W piątek sąsiedzi powiadomili dalszą rodzinę, ta zaś policję, bo zaniepokoił ich wygląd 5-letniej córki pary. Dziewczynka miała zaczerwienioną twarz, podrapaną szyję, siniak pod okiem, zakrwawione usta.
Trafiła do szpitala. 30-letni ojciec w niedzielę usłyszał zarzuty uszkodzenia ciała dziecka oraz znęcania się nad rodziną. Matka otrzymała status pokrzywdzonej i została zwolniona.
Sąsiedzi powiedzieli TVN 24, że oboje rodzice bili dzieci.
Mądra dziewczynka, nie chce wracać do mamy
- Niejedna impreza u nich była - sąsiedzi opowiadają o rodzinie z rudzkiej dzielnicy Orzegów. - Słyszeliśmy przez ścianę, jak darł się po dzieciach, że mają się uspokoić - dodają o ojcu 4-letniego chłopca i 5 -letniej dziewczynki.
Ale: dzieci zadbane, czysto ubrane, na rowerkach jeździły. - Normalna rodzina - mówią - kto nie lubi wypić.
Alkoholu, jak twierdzą, w mieszkaniu rodziny lało się dużo. A w miniony piątek "chyba za dużo wypili". Od 17 było u nich głośno. Jeden z sąsiadów dowiedział się, że dziewczynka została pobita. Wtedy zawiadomili ciocię dzieci.
- Wkroczyliśmy tam. Matka zwalała winę na męża, on na żonę. Dzieci były przerażone. Przeżyły horror w tym mieszkaniu. Nic tego dnia nie jadły. Jak im zrobiliśmy kanapki, to tak łapczywie jadły - opowiadają.
Wezwali policję. Nie pierwszy raz. - Oni byli przerażeni, jak tam weszli - dodają mieszkańcy o mundurowych.
- Od marca do czerwca 2016 roku interweniowaliśmy tam 5 razy, w tym roku to była druga interwencja. Czyli w sumie niewiele - dziennie mamy ponad 60 interwencji - mówi Arkadiusz Ciozak, rzecznik policji w Rudzie Śląskiej.
Powód - awantura domowa. Czasami przyjeżdżali na wezwanie 27-latki. Za każdym razem stwierdzali, że to 30-latek był pijany i odwozili go do izby wytrzeźwień.
- Przemocy nie stwierdziliśmy - podkreśla Ciozak.
- A były tam dzieci? - pytamy. Rzecznik nie jest w stanie odpowiedzieć.
- Dziewczynka nam powiedziała, że jak przyjeżdżała policja, to mama kazała im się ukrywać w szafie. Mówiła: wchodźcie do szafy. 5,5 roku ma, a taka mądra. Powiedziała, że ani on, ani brat nie chcą wracać do mamy
- Ona też ich biła?
- Chłopiec miał strupek na policzku. Zapytaliśmy, co to. Powiedział, że mama go uderzyła ze szmaty.
Bo skakała po tapczanie
W piątek u obojga rodziców policja stwierdziła stan nietrzeźwości, mieli ponad 2,4 promila alkoholu w organizmie. Dopiero w niedzielę mogli być przesłuchani.
Mężczyzna nie przyznaje się do winy. Wyjaśnił w prokuraturze, że chciał uspokoić dziewczynkę. - Złapał ją wpół i potrząsnął, stąd miały być te obrażenia - przekazuje Maciej Szlęk, prokurator rejonowy z Rudy Śląskiej. 30-latek ma dozór policyjny, nakaz opuszczenia mieszkania i zakaz zbliżania się do rodziny. O jego dalszym losie zadecyduje sąd.
Rodzina nie korzystała ze wsparcia opieki społecznej, chociaż, jak powiedzieli nam sąsiedzi, oboje rodzice nigdzie nie pracowali.
Dziewczynka ma liczne siniaki, ale jest w dobrym stanie. - Gdy jej stan na to pozwoli, zostanie przesłuchana przed sądem. Jeśli wskaże, że była ofiarą przemocy również ze strony matki, zostanie wszczęte drugie postępowanie w kierunku znęcania się rodziców nad dzieckiem - wyjaśnia Szlęk.
Chłopiec jest pod opieką babci.
Autor: mag/gp / Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: śląska policja