- Zobaczyłem w morzu rączkę. Wynurzała się i znikała w falach. Skoczyłem, to było instynktowne - opowiada w rozmowie z tvn24.pl Zbigniew Kaliszewski, policjant z Gliwic. Świadkowie wypadku opisali zdarzenie i wysłali na policję. Wtedy wszyscy się dowiedzieli, co na urlopie zrobił ich kolega.
Zbigniew Kaliszewski, aspirant sztabowy z policji w Gliwicach był na urlopie z rodziną w Ustce. 5 września pierwszy raz wyszli na plażę, rozkładali kocyk. - Piękna pogoda, sporo ludzi, każdy cieszył się ze słońca - wspomina Kaliszewski.
Ale on zobaczył coś niepokojącego w tym pięknym obrazku. Tylko on. Albo tylko on zareagował.
W morzu mała ręka. Wynurza się i znika w falach. Jakieś 3 m od falochronu. 25 m od Kaliszewskiego. Tyle, żadnego krzyku.
Nie zdjął ubrania. O nic nie pytał, nic nie powiedział. Po prostu rzucił się w stronę tej rączki.
Zostać z córką czy ratować syna
W morzu tonął chłopiec. Jak się okazało, 8-letni Miłosz, który mieszkał z rodziną w tym samym ośrodku wypoczynkowym, co Kaliszewski, więc trochę się potem zaprzyjaźnili.
Miłosz chciał poskakać przez fale i jedna go przerzuciła pod falochron. Próbował wstać, ale woda go podcinała i przykrywała. - Tam są prądy ściągające, bardzo nieprzyjemne. Nawet ratownicy mówią, że ciężko im się wychodzi z wody pod falochronem, jak są wyczerpani. Ja dwa razy uklęknąłem, niosąc tego chłopca - opowiada Kaliszewski.
Wszystko widział ojciec Miłosza. Stał bliżej brzegu z dwuletnią, niepełnosprawną córeczką, moczyli stopy w morzu. Miał straszny dylemat: zostawić córkę, ryzykując jej życiem? A może jednak Miłosz da radę wyjść?
To mogło trwać minutę, dwie. Dla rodziców chłopca wieczność.
Matka była na plaży z najstarszym, też niepełnosprawnym synem. - Zanim zorganizowałam dla niego opiekę, pan Zbyszek już był w morzu - opowiada.
Przykleił muszelki, łezka się zakręciła
Miłosz wręczył policjantowi rysunek z tonącym chłopcem.
"Bardzo dziękuję za uratowanie mi życia. Miłosz" - napisał 8-latek. - Przykleił muszelki, które zebrał na plaży w Ustce. Łezka mi się zakręciła. Mówił mi nad morzem, że dzięki mnie ma te wakacje, że mogło już by go nie być. Nie ma lepszej nagrody za pracę policjanta. Cieszę się, że tam byłem, że mogłem pomóc i że chłopcu nic nie jest - mówi nam policjant.
Nikomu tego rysunku nie pokazał.
Ale na komendę policji w Gliwicach właśnie przyszedł list od świadków zdarzenia z prośbą "o wyróżnienie podwładnego Kaliszewskiego", który "bez żadnego zastanowienia rzucił się na ratunek" i sprawa się wydała.
To nie pierwszy raz, kiedy Kaliszewski znalazł się w odpowiednim miejscu o odpowiednim czasie. - Trzeci raz w tym roku - wylicza Marek Słomski, rzecznik policji w Gliwicach.
Jako oficer dyżurny odebrał telefon 112 od mężczyzny, który wszystkich przepraszał, ale kończy ze sobą. Kaliszewski przez słuchawkę podtrzymał go przy życiu do czasu przyjazdu ratowników.
Ma talent do rozwiązywania spraw przez telefon. Gdy zadzwonił do niego kolega, młody policjant, wracając z urlopu, że zasłabł za kierownicą i to już chyba koniec, Kaliszewski wyciągnął od niego na tyle precyzyjne informacje, że w dwie minuty do kierowcy dotarła karetka.
Młody policjant miał trzeci zawał serca. Żyje.
- Do końca życia, na każde urodziny pana Zbyszka Miłosz będzie mu wysyłał kartkę ze swoim zdjęciem - mówi matka uratowanego z morza chłopca.
Autor: mag/i / Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: śląska policja