Obrażenia Atosa - te na skórze - okazały się drobnymi otarciami. Ale psychicznie to była tragedia. Wszedł do kojca, zaszył się w budzie i przez tydzień nie wychodził. Po paru dniach nowi opiekunowie psa dowiedzieli się, co przeżył.
Mieszkaniec wsi pod Gliwicami zobaczył rano przez okno psa, ciągniętego na krótkiej smyczy za fiatem. Zawołał żonę, wsiedli do swojego auta i pojechali za psem. Zatrzymali kierowcę fiata i wezwali policję.
- Policjanci potwierdzili, że jest podejrzenie popełnienia przestępstwa znęcania się nad zwierzętami - mówi Marek Słomski, rzecznik policji w Gliwicach.
- To był mieszaniec przypominający wilczura, miał uszkodzone poduszki na łapach oraz prawy bok aż do krwi - dodaje Słomski.
Wabił się Atos. A za kierownicą fiata siedział właściciel Atosa, 72-letni mężczyzna.
"To nie błąd, to szczyt draństwa"
Po wizycie u weterynarza pies trafił do Fundacji S.O.S. dla Zwierząt w Chorzowie. - Obrażenia ciała na szczęście okazały się niegroźne. Drobne otarcia. Ale psychicznie to była tragedia - opowiada szef fundacji Jarosław Motak.
Atos po przetransportowaniu do kojca wbił się do budy i nie wychodził przez tydzień. - Jest przytulaśny. To cud, że w ogóle lgnie do ludzi - dodaje Motak po tym, gdy poznał historię psa.
Atos wciąż należy do 72-latka, został mu tylko tymczasowo odebrany. - Dla psa byłoby najlepiej, gdyby właściciel zrzekł się praw do niego, bo moglibyśmy już szukać nowego domu dla Atosa - mówi Motak.
Zapowiada, że zrobi wszystko, by pies nie wrócił do dawnego domu. - Można popełnić błąd, zapomnieć nalać psu wody, chociaż nie notorycznie, ale wlec psa za samochodem to szczyt draństwa, na to nie ma wytłumaczenia - komentuje.
Według szefa fundacji, 72-latek tłumaczył się "mgliście".
- Że się komuś spieszyło, że miało nie być tej sierści w samochodzie, że żona się o to piekli... - mówi Jarosław Motak.
Opinia biegłego i sprawa do prokuratury
Policja czeka na opinię biegłego lekarza weterynarii o obrażeniach Atosa. Gdy ją dostanie, przesłucha właściciela psa i skieruje sprawę do prokuratury.
- Wszystko wskazuje na to, że sprawa trafi do sądu, bo zwierzę tak czy inaczej ucierpiało - mówi Słomski.
Za znęcanie się nad zwierzętami grozi do 2 lat pozbawienia wolności. Ale Słomski zaznacza, że za znęcanie się ze szczególnym okrucieństwem górna granica kary zwiększa się o rok.
Autor: mag/pm / Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: śląska policja