Zaczęło się od zgłoszenia, że ktoś wysypał śmieci w jednej z dzielnic Mysłowic, w miejscu do tego nieprzeznaczonym. Starszy sierżant Łukasz Paździora postanowił namierzyć sprawcę. Przeszukał wysypisko i znalazł list przewozowy z danymi mieszkanki Krynicy-Zdroju. Dzięki temu szybko dotarł do mężczyzny, który nielegalnie wysypał śmieci.
Na początku października mieszkaniec Mysłowic zawiadomił policję, że w trakcie spaceru w dzielnicy Dziećkowice zobaczył sporą ilość odpadów. Śmieci znajdowały się w odludnym miejscu, na polu między autostradą A4 a ulicą Satelicką w Imielinie.
Sprawą zajął się sierżant sztabowy Łukasz Paździora, ówczesny dzielnicowy z rejonu dzielnic Krasowy, Kosztowy i Dziećkowice, obecny rzecznik mysłowickiej policji. Przeszukał dzikie wysypisko. Jak wyjaśnia, to były typowe śmieci po opróżnieniu mieszkania - meble, butelki, gazety, dokumenty. - Wiatr i zwierzęta roznosiły śmieci po polnych łąkach - mówi funkcjonariusz.
Wśród dokumentów znalazł pocztowy list przewozowy z danymi mieszkanki Krynicy-Zdroju. Skontaktował się z kobietą. - Była w szoku, gdzie trafiły rzeczy z mieszkania jej zmarłego ojca - relacjonuje obecny rzecznik Komendy Miejskiej Policji w Mysłowicach.
Prowokacja. Policjant dzwoni do sprawcy
Kobieta z Krynicy-Zdroju powiedziała, że zleciła posprzątanie mieszkania w Katowicach mężczyźnie, którego ogłoszenie znalazła na portalu ogłoszeniowym w internecie. Jak stwierdziła, znała tylko jego numer.
- Zadzwoniłem na ten numer i umówiłem się z tym mężczyzną na sprzątanie mieszkania - relacjonuje starszy sierżant Paździora.
Dzięki tej prowokacji udało mu się dotrzeć do sprawcy. Ogłoszeniodawca - 52-letni mieszkaniec Katowic - stawił się pod wskazany przez dzielnicowego adres w Mysłowicach i zobaczył "klienta" w mundurze policyjnym. Przyznał się, że porzucił odpady na polu w Dziećkowicach. - W ogóle się nie tłumaczył dlaczego. Oświadczył, że na co dzień zajmuje się opróżnianiem mieszkań i piwnic. Można więc przypuszczać, że częściej pozbywał się śmieci nielegalnie, ale przyznał się tylko do tego jednego razu - mówi policjant.
Groźba kary, sprawa wyrzucenia dokumentów
Sprawa trafiła do Sądu Rejonowego w Mysłowicach. 52-latkowi grozi do 5 tysięcy złotych grzywny oraz obowiązek posprzątania odpadów. Policja osobno zajmuje się sprawą wyrzucenia dokumentów z danymi.
Starszy sierżant Paździora przestrzega, że jeśli nie jest nam obojętne, gdzie trafią nasze śmieci, przed zleceniem posprzątania mieszkania powinniśmy podpisać umowę z odpowiednim usługodawcą.
Źródło: TVN24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: śląska policja