48-latka przyłapały na kradzieży w sklepie w Mikołowie (woj. śląskie) kamery monitoringu. Ochroniarze zobaczyli, że klient chodzi między regałami i pakuje towar do kieszeni. Za kasą ujęli go i przekazali policji. Według policjantów, 48-letniemu mężczyźnie miały w przestępstwie pomagać jego dzieci: 14-letnia dziewczynka i dziewięcioletni chłopiec.
W piątek 30 września po godzinie 18 policjanci w Mikołowie zostali wezwani do miejscowego dyskontu. Pracownicy ochrony sklepu mieli tam złapać złodzieja.
Na miejscu policjanci przejęli od ochroniarzy 48-letniego mieszkańca Katowic oraz dwójkę jego dzieci: 14-latkę i dziewięciolatka.
- Według zapisów monitoringu, mężczyzna przechadzał się między regałami z różnorakim asortymentem, co chwilę pakując towar do swoich kieszeni i saszetki - opisuje Ewa Sikora, rzeczniczka mikołowskiej policji.
- Pakował łupy także do kieszeni swoich dzieci - relacjonuje Sikora. I dodaje: - Były to między innymi: maszynka elektryczna, żarówka samochodowa, książka, woda toaletowa i wędkarskie kołowrotki.
Sprawą zajmie się sąd rodzinny. 48-latek usłyszał zarzuty
Skradziony towar oszacowano na ponad 1000 złotych. Jak dodaje Sikora, łupy zostały odzyskane przez ochroniarzy, zanim policjanci pojawili się w sklepie.
Sikora podkreśla, że osoby w wieku dzieci mężczyzny nie podlegają odpowiedzialności karnej, ale powinny być świadome, czym jest zabór cudzych rzeczy. Policjanci nie mieli prawa ich wypytywać, dlaczego to robiły, czy były w jakikolwiek sposób do tego przymuszane.
Sprawę zbada sąd rodzinny, który został powiadomiony o przejawie demoralizacji małoletnich. Na razie pozostaną pod opieką rodziców.
48-latek usłyszał zarzuty kradzieży. Był już niejednokrotnie notowany za to przez policję.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: policja w Mikołowie