"Przychodzi styczeń i wszystko wraca". Mija 10 lat od katastrofy hali MTK

10 lat od tragedii w hali Międzynarodowych Targów Katowickich
10 lat od tragedii w hali Międzynarodowych Targów Katowickich
Źródło: Szymon Sawaściuk, Andrzej Winkler, Bartosz Rejmoniak | TVN24 Katowice

28 stycznia 2006 roku o godz. 17.15 runął dach hali Międzynarodowych Targów Katowickich. W środku odbywała się wystawa gołębi pocztowych. Zginęło 65 osób, ponad 140 zostało rannych. To była największa katastrofa budowlana w historii Polski, a część poszkodowanych i rodzin ofiar do dzisiaj walczą o zadośćuczynienia oraz sprawiedliwość dla winnych.

- Przychodzi styczeń i wszystko to wraca. Nie da się od tego odizolować, zapomnieć. To już na zawsze będzie w człowieku – wspomina Zdzisław Karoń, ocalony z katastrofy hali MTK.

Sobota, 28 stycznia 2006 roku. W największym na terenie Międzynarodowych Targów Katowickich pawilonie odbywały się targi gołębi pocztowych. W środku tłumy ludzi – hodowcy, miłośnicy, zwiedzający. Nikt nie spodziewał się tego, co się za chwilę wydarzy.

- To był zwykły dzień. Jak co roku na wystawie, bardzo wesoły. I nagle usłyszeliśmy niepokojący dźwięk. Spojrzeliśmy do góry i było po wszystkim – relacjonuje Sandrine Kosnicki, poszkodowana w katastrofie hali MTK.

Godz. 17.15

Obciążony śniegiem dach spada na ludzi. Wielu osobom udało się wyjść z pawilonu o własnych siłach. Ale nie hodowcy gołębi z Częstochowy i Francuzce, która przyjechała na targi z pucharami dla zwycięzców.

Ten dzień na zawsze zmienia ich życie.

- Pamiętam tylko ciemność i ciszę. I lęk przed tym, że już z tego nie wyjdę. Ciężko mi o tym mówić, to dla mnie ogromna trauma – mówi Zdzisław Karoń.

Co roku jednak pojawia się pod pomnikiem upamiętniającym ofiary tragedii. Ciężko mu spojrzeć w miejsce, w którym przeleżał kilka godzin przygnieciony żelazną konstrukcją.

O wiele dłużej czekała na pomoc w dwudziestostopniowym mrozie Sandrine Kosnicki, która na targi przyjechała z ojcem i swoim pracownikiem.

- Leżałam około sześciu godzin, a wydawało mi się, że całą wieczność. Momentami miałam dosyć – opowiada Kosnicki.

"Musimy mówić o katastrofie"

Na ratunek przybył Aleksander Malcher, ratownik medyczny z Pszczyny. Sądził, że na miejscu spotka braci, pasjonatów gołębi.

- Nadzieja umiera ostatnia. Pamiętam ogrom tych ludzi, którym chciałem pomóc. Niestety nie udało mi się pomóc najbliższym – wspomina bliski ofiar.

Pracując na gruzach hali, nie zdawał sobie sprawy, że leżą pod nimi jego bracia. 37-letniego Zbigniewa, który również pracował w pogotowiu, znaleziono około godz. 1.30. 51-letni Andrzej zmarł następnego dnia w szpitalu.

Malcher próbuje zapomnieć o katastrofie, ale jest przekonany, że należy o niej mówić.

- Ta sprawa do dzisiaj nie jest załatwiona. Myślę, że wszystkie rodziny, które zostały dotknięte tą tragedią myślą podobnie – przyznaje.

Chciałby, by bliskich ofiar i poszkodowanych potraktowano tak, jak tych którzy ucierpieli w wyniku podobnych zdarzeń.

- Wciąż nie rozumiemy dlaczego inaczej traktuje się zwykłych obywateli, którzy ponieśli straty a inaczej, np. bliskich osób, które zginęły w katastrofie samolotu CASA czy w Smoleńsku – tłumaczy mec.Piotr Misiewicz, przedstawiciel poszkodowanych.

Do dzisiaj wiele osób nie dostało odszkodowania, żadnej pomocy. Część z nich wciąż domaga się zadośćuczynień i uznania odpowiedzialności za katastrofę Skarbu Państwa.

W lutym 2011 r. do warszawskiego sądu został przesłany pozew zbiorowy, obejmujący 16 poszkodowanych i bliskich ofiar katastrofy. Jego adresatem był właśnie Skarb Państwa. Sąd odrzucił pozew uznając, że zgodnie z ustawą w postępowaniu grupowym nie można dochodzić roszczeń o ochronę dóbr osobistych.

10 lat po tragedii hali MTK wciąż nie ma winnych

10 lat po tragedii hali MTK wciąż nie ma winnych

Pełnomocnik poszkodowanych, mecenas Adam Car, złożył później kolejny pozew, tym razem obejmujący jedynie bliskich ofiar śmiertelnych katastrofy. W styczniu 2015 r. Sąd Najwyższy uznał go za dopuszczalny.

- Początkowo do pozwu przystąpiło ok. 30 osób, po ogłoszeniu w prasie jest ich już ok. 80 – przyznaje mecenas.

Wcześniej, Skarb Państwa wielokrotnie wzywany był przez adwokata do ugody – propozycję złożono prezydentowi Chorzowa, powiatowemu inspektorowi nadzoru budowlanego w Chorzowie, wojewodzie śląskiemu, ministrowi Skarbu Państwa, głównemu inspektorowi nadzoru budowlanego i spółce MTK. Żadna ze stron nie zgodziła się na ugodę. Obecnie sprawą zajmuje się stołeczny sąd okręgowy.

- Nawet osoby, które do dzisiaj nie składały żadnych żądań, mają szansę to zrobić – wyjaśnia Marcin Marszołek ze Stowarzyszenia Wokanda.

Ratownik wspomina katastrofę MTK

Ratownik wspomina katastrofę MTK

Bliscy ofiar nie domagają się na razie konkretnych kwot odszkodowań - chcą uznania, że za tragedię odpowiada Skarb Państwa, co ma ułatwić późniejsze dochodzenie roszczeń.

Dobiega końca proces karny

Katowicka prokuratura okręgowa zamknęła śledztwo latem 2008 r. Proces ruszył w maju 2009 r.

- Oskarżonych zostało 12 osób, m.in. b. szefowie spółki MTK, projektanci hali i szefowie firmy, która była generalnym wykonawcą obiektu. Jedna z osób, której przedstawiono zarzuty, dobrowolnie poddała się karze. Została wyłączona z głównego procesu - podaje Marta Zawada-Dybek, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Katowicach. Proces karny ws. katastrofy toczy się przed katowickim sądem i jest szansa, że zakończy się w marcu.

- Do przesłuchania zostali jeszcze biegli i niektórzy oskarżeni, którzy chcą złożyć uzupełniające wyjaśnienia – kończy Jacek Krawczyk, rzecznik Sądu Okręgowego w Katowicach.

Przedstawiciele MTK nie udzielają komentarza w tej sprawie.

Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, pokazać go w niekonwencjonalny sposób - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl

Mija 10 lat od największej katastrofy budowlanej w historii Polski

Mija 10 lat od największej katastrofy budowlanej w historii Polski

Autor: msin/sk / Źródło: TVN24 Katowice / PAP

Czytaj także: