- Zarzut znęcania się ze szczególnym okrucieństwem usłyszała 22-letnia matka 9-miesięcznego chłopca z Bytomia - poinformował Tomasz Bobrek z bytomskiej policji. Chłopczyk trafił do szpitala po tym, jak pracownice opieki społecznej zauważyły u niego siniaki. Stan dziecka jest dobry.
- W poniedziałek, około godz. 11 dyżurny odebrał zgłoszenie pracownicy ośrodka pomocy społecznej, która skontrolowała kobietę samotnie wychowującą 9-miesięcznego chłopca. Stan dziecka był na tyle poważny, że zawiadomiła ona policję – relacjonuje Tomasz Gogolin ze śląskiej policji.
Pracownica wezwała również pogotowie. Na miejsce przyjechał lekarz, który stwierdził, że chłopczyk ma obrażenia głowy i prawdopodobnie złamany obojczyk, oraz, że do pobicia dziecka mogło dojść kilka dni temu.
"To nie jest dziecko, które mogłoby sobie samo zadać takie urazy"
Chłopczyk trafił do Chorzowskiego Centrum Pediatrii i Onkologii. Grzegorz Grzegorek, rzecznik placówki potwierdził, że urazy chłopca powstały przy udziale osób trzecich. Dziecko ma siniaki, uraz obojczyka i punktowe urazy termiczne, ale jego stan ogólny jest dobry.
Przebywa na oddziale chirurgii dziecięcej.
Matce może grozić do 10 lat
22-letnia matka dziecka została zatrzymana i przesłuchana. Jak podaje bytomska policja, kobieta usłyszała zarzut znęcania się ze szczególnym okrucieństwem nad swoim 9-miesięcznym synem.
Kobiecie grozi teraz do 10 lat więzienia.
W chwili kontroli 22-latka przebywała z dzieckiem u swojej koleżanki, w mieszkaniu przy ul. Chorzowskiej. Wcześniej mieszkała u konkubenta, przy ul. Wyzwolenia.
W grudniu ubiegłego roku mężczyzna poinformował MOPR, że kobieta się od niego wyprowadziła. To on poinformował pracowników socjalnych z Bytomia, że niepokoi się on o chłopca, bo zniknął gdzieś razem z matką - podaje policja.
"Nie wiem co powiedzieć"
Były partner 22-latki jest zszokowany całą sytuacją. - Jak dowiedziałam się co z nim jest, to nie wiedziałem co powiedzieć. Dziecko zostało pobite, posiniaczone, a później dowiedziałem się, że ma obojczyk złamany – mówi z przejęciem mężczyzna.
Zapewnia też, że gdy para mieszkała razem, matka dziecka nie była agresywna w stosunku do chłopca.
Mężczyzna podkreśla również, że od początku traktował chłopca, jak swojego syna i teraz chętnie by się nim zaopiekował. - Bardzo bym chciał porozmawiać z kimś, ale nie wiem z kim, żeby dziecko było ze mną, chociaż nie mam do tego żadnych praw. To jest właśnie ten minus - mówi pan Dariusz.
Sąsiad konkubenta również przyznaje, że gdy dziecko mieszkało u rodziny Strychaninów, było pod dobrą opieką. - Nic się dziecku tutaj nie działo, nikt się nie skarżył na nich. Rodzinka jest na prawdę dobra, dzieckiem się zajmowali, nawet mama mi mówiła, że to dziecko na rączkach babci się uśmiechało - podsumowuje pan Łukasz.
Do zdarzenia doszło w Bytomiu:
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, pokazać go w niekonwencjonalny sposób - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: pw/jsy/roody / Źródło: TVN24 Katowice/ PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Katowice