Prywatny dom opieki w Czernichowie na Śląsku opustoszał, bo nie miał kto opiekować się pensjonariuszami. Kilkoro z ostatnich 64 podopiecznych placówki przyjęły rodziny. Pozostałych umieszczono między innymi na szpitalnych oddziałach psychiatrycznych. Ich tułaczka nie ma końca.
W sobotę nadeszły wyniki testów na koronawirusa 64 pensjonariuszy Śląskiego Centrum Opieki Długoterminowej i Rehabilitacji Ad-Finem w Czernichowie pod Żywcem. Wszystkie ujemne. I rozpoczęła się dwudniowa ewakuacja placówki.
Druga wywózka
Przeprowadzkę zarządził wojewoda śląski Jarosław Wieczorek. Powód? - Właścicielom obiektu do wczoraj nie udało się zabezpieczyć lekarzy, pielęgniarek czy opiekunów dla swoich mieszkańców - informuje Alina Kucharzewska, rzeczniczka wojewody śląskiego.
Przez ostatni miesiąc pensjonariuszami zajmowali się wolontariusze: ratownicy, pielęgniarki, strażacy, zakonnicy, księża, żołnierze. Wspierali przemęczonych opiekunów placówki, zdziesiątkowanych przez koronawirusa.
Służby kryzysowe wojewody znalazły dla pensjonariuszy miejsca w placówkach i szpitalach na terenie całego województwa śląskiego. Przez dwa dni byli transportowani pięcioma sanitarkami wojskowymi.
Część została przewieziona do innego prywatnego ośrodka właścicieli czernichowskiego centrum opieki. Inni do Salwatoriańskiego Stowarzyszenia Hospicyjnego w Bielsku-Białej, ośrodków opieki zdrowotnej w Żywcu i Rokitnie, zakładu opiekuńczo-leczniczego w Rajczy oraz do szpitali: w Częstochowie, Bytomiu, Rudzie Śląskiej, Katowicach, Czeladzi i Sosnowcu. Rzeczniczka wojewody śląskiego Alina Kucharzewska dodaje, że chodzi o szpitalne oddziały psychiatryczne.
- Nie z powodu zaostrzenia stanu ich zdrowia. Są to pensjonariusze, którzy byli u nas na oddziale psychiatrycznym - wyjaśnia Adriana Gołuch, dyrektorka Ad-Finem.
Zaledwie kilku mieszkańców zabrały ich rodziny. I, jak dodaje Gołuch, wszyscy wrócą do domu opieki.
To już druga wywózka z czernichowskiego ośrodka.
Pierwsza została zarządzona 1 maja, gdy od łóżek, po dwutygodniowej pracy w kwarantannie, odeszli opiekunowie - ci zatrudnieni, a także wolontariusze. Adriana Gołuch uważa, że już wtedy powinni być wywiezieni wszyscy. Zabrano tylko tych w wynikiem dodatnim testu na koronawirusa, w sumie 54 osoby. Trafili do szpitali, niektórzy są tam do dzisiaj.
Koronawirus i prokurator
W czernichowskim ośrodku przebywało około 170 pensjonariuszy. Obłożnie chorzy, cierpiący na alzheimera, demencję. 70 procent miało refundację z NFZ, w tym wszyscy z oddziału psychiatrycznego.
Od 3 marca z powodu epidemii nie mogli wychodzić, nikt też nie mógł ich odwiedzać. Ich krewni opowiadali nam, że nie mieli z nimi kontaktu nawet telefonicznego.
Gehenna zaczęła się 12 kwietnia, gdy u dwóch pracowników wykryto koronawirusa. Placówka została bez lekarza, wszyscy zostali zamknięci w kwarantannie w swoich domach.
17 kwietnia wójt Czernichowa, starosta żywiecki i powiatowy inspektor sanitarny złożyli do prokuratury rejonowej w Żywcu doniesienie o popełnieniu przestępstwa w "Ad-Finem" - sprowadzeniu niebezpieczeństwa dla zdrowia i życia wielu osób poprzez spowodowanie zagrożenia epidemiologicznego. Postępowanie prowadzi Prokuratura Okręgowa w Bielsku-Białej. Zarządzono sekcję zwłok pensjonariuszy ośrodka zmarłych w ostatnim czasie. Prokuratura nie podaje, ile jest ofiar. Nieoficjalnie: około 30.
"Oddawani jak psy do schroniska"
Co dalej z tymi, którzy przeżyli dwie ewakuacje? Dyrektor szpitala wojewódzkiego w Częstochowie Zbigniew Bajkowski mówił nam, że "są oddawani jak psy do schroniska". Zamierza wystawiać rodzinom faktury za każdy dzień pobytu ich krewnego. Jak powiedział, nie wymagają hospitalizacji, ale nikt ich nie chce odebrać.
- Za mieszkańców ośrodka w Czernichowie nadal odpowiedzialni są jego właściciele - mówi Alina Kucharzewska.
- Ośrodek jest dezynfekowany i sprzątany. W ciągu dwóch tygodni pensjonariusze będą mogli do nas wrócić. Będzie się nimi zajmować częściowo ten sam personel, częściowo nowo pozyskany - zapewnia Gołuch.
Lekarze z Małopolski przekonują w specjalnym apelu, że "pacjenci ośrodków opieki długoterminowej powinni trafić do swoich rodzin". Przynajmniej na czas epidemii. Wyjaśniają, że pensjonariusze takich placówek są szczególnie narażeni, bo SARS-CoV-2 jest najbardziej niebezpieczny dla osób starszych i schorowanych, a opiekunowie pracują w różnych miejscach i mogą roznosić wirusa. "Gdy wirus dostanie się do ośrodka, niezależnie od stosowanych środków ochrony osobistej i innych zabezpieczeń, bardzo ciężko zahamować jego rozprzestrzenianie" - argumentują.
Rodziny ewakuowanych podopiecznych, chcąc uzyskać informację o obecnym miejscu pobytu swoich bliskich, mogą dzwonić pod nr 32 20 77 101 lub 901 – dyżurni wojewódzkiego centrum zarządzania kryzysowego pomogą ustalić, w którym szpitalu lub placówce jest mieszkaniec.
Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24 Katowice