Śledztwo w sprawie tragicznego wypadku na Śląsku, w którym zginęło dziewięć osób, oficjalnie ruszy w poniedziałek. Kluczowym świadkiem będzie kierowca autobusu, który na razie przebywa w szpitalu. Ale nie tylko on. W poniedziałek zostanie przesłuchany kierowca, który "nie brał udziału w zdarzeniu, ale jego zachowanie mogło je spowodować".
W sobotę wieczorem w pobliżu węzła Kleszczów (woj. śląskie) w wyniku zderzenia busa i autokaru zginęło dziewięć osób, a siedem odniosło obrażenia. Renault traffic, jadący od Gliwic w stronę Wrocławia, przewrócił się na jezdnię i sunąc po niej znalazł się na przeciwległym pasie ruchu. Wtedy w dach tego samochodu uderzył autokar.
Jak wcześniej informowała policja, kierowca busa wcześniej prawdopodobnie próbował uniknąć zderzenia z innym autem i wykonał manewr, w wyniku którego stracił panowanie nad pojazdem.
- Została zatrzymana jedna osoba, kierująca pojazdem osobowym nie biorącym udziału w zdarzeniu, a której zachowanie mogło je spowodować – przekazała Karina Spruś z Prokuratury Okręgowej w Gliwicach.
Reporter TVN24, który zajmuje się tą sprawą, ustalił, że ten mężczyzna znajduje się już w komendzie policji, gdzie prowadzone są czynności z jego udziałem.
- Z moich informacji wynika, że ten kierowca znajdował się na miejscu zdarzenia, gdy pojawiły się służby i sam poinformował policję, że niejako uczestniczył w tym zdarzeniu. Policjanci chcą się od niego dowiedzieć, jaką rolę on odegrał w tym wypadku. Czy miał jakiś wpływ na to, co się stało - relacjonuje Jerzy Korczyński z TVN24.
Jak podaje prokuratura, przesłuchanie mężczyzny zaplanowano na poniedziałek. Również tego dnia oficjalnie zostanie wszczęte śledztwo. Będzie ono najprawdopodobniej prowadzone pod kątem sprowadzenia katastrofy w ruchu lądowym. Postępowanie będzie prowadziła Prokuratura Rejonowa Gliwice-Zachód.
Zginęło dziewięć osób
- Do tragicznego zdarzenia doszło około 22.30 na drodze krajowej numer 88, na dziewiątym kilometrze. To jest droga łącząca autostradowy węzeł Kleszczów z Gliwicami - przekazał w rozmowie z TVN24 podinsp. Marek Słomski, oficer prasowy Komendy Miejskiej Policji w Gliwicach.
Kpt. Damian Dudek z komendy miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Gliwicach powiedział, że autokarem jechało, razem z kierowcą, 49 osób. Siedem z nich zostało przewiezionych do szpitali. - Są w stabilnym stanie, ich życiu nie zagraża niebezpieczeństwo – przekazali w niedzielę przedstawiciele policji i wojewody śląskiego. Poszkodowani mają głównie złamania i otarcia. W najpoważniejszym stanie jest kierowca, który po wypadku został uwięziony w kabinie. Uwolnili go z niej strażacy. Mężczyzna został przetransportowany do szpitala śmigłowcem.
Rzeczniczka wojewody śląskiego Alina Kucharzewska powiedziała, że dwie spośród rannych osób są w szpitalu w Bytomiu, cztery w Zabrzu-Biskupicach, a najciężej ranny kierowca – w Katowicach-Ochojcu.
Ofiary z Podkarpacia i Lubuskiego oraz obywatel Słowenii
Siedem ofiar tragicznego wypadku drogowego na Śląsku, do którego ostatniej nocy doszło na Śląsku pochodziło z Podkarpacia – poinformowała w niedzielę rzeczniczka prasowa wojewody podkarpackiego Małgorzata Waksmundzka-Szarek.
- Rano wojewoda podkarpacki otrzymała wiadomość, że ofiary tragicznego wypadku na Śląsku, który miał miejsce dzisiejszej nocy pochodziły w większości - siedem osób - z woj. podkarpackiego – powiedziała rzeczniczka.
Ofiary wypadku to cztery osoby z pow. lubaczowskiego, dwie z jarosławskiego i jedna ze strzyżowskiego. Kolejne dwie ofiary wypadku to jedna osoba z woj. lubuskiego i kierowca - obywatel Słowacji.
Jaka podkreśliła Waksmundzka-Szarek, "wojewoda w porozumieniu z władzami samorządowymi uruchomiła pomoc psychologiczną dla bliskich ofiar".
- Łączymy się w bólu ze wszystkimi, którzy w tragicznym wypadku stracili swoich bliskich – zaznaczyła rzeczniczka
Źródło: PAP/TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Śląska policja