45 świadków zostało przesłuchanych w sprawie katastrofy budowlanej w Katowicach-Szopienicach. W wyniku wybuchu gazu i zawalenia się budynku plebanii parafii ewangelickiej zginęły dwie osoby, a trzy zostały ranne, w tym dwójka dzieci. Podejrzany w tej sprawie jest mąż i ojciec zmarłych. Prokuratura szuka osób, które widoczne są na nagraniach z katastrofy.
"Policjanci z Wydziału Kryminalnego KWP w Katowicach wciąż wyjaśniają okoliczności wybuchu gazu w budynku przy ul. Bednorza w Katowicach. W wyniku zdarzenia, do którego doszło 27 stycznia, zginęły dwie kobiety. Stróże prawa proszą o kontakt osoby, które tego dnia po godzinie 8.00 przechodziły obok kamienicy" - czytamy w komunikacie śląskiej policji.
- Na nagraniach z monitoringu, których jest sporo, widać, że w okolicy budynku w momencie wybuchu były osoby, które jeszcze nie zostały przesłuchane, a prokuratura chciałaby mieć pełny, jak najszerszy materiał dowodowy, stąd ten komunikat - apel do osób, by się zgłosiły - wyjaśnia Aleksander Duda z zespołu prasowego Prokuratury Okręgowej w Katowicach, która prowadzi śledztwo w tej sprawie.
Dodaje, że ewentualni świadkowie w trakcie przesłuchania mogą uzyskać status pokrzywdzonych, jeśli odnieśli jakąś krzywdę, będąc w pobliżu budynku w momencie katastrofy.
Prokuratura przesłuchała 45 osób, szuka kolejnych świadków
Dotąd prokuratura przesłuchała 45 świadków, w tym mieszkańców okolicznych domów i przechodniów, osoby które widziały albo słyszały moment wybuchu. Kolejne osoby zaplanowane są do przesłuchania. - Ich obserwacje są istotne, każdy co innego zauważa. Zeznanie każdej osoby, która pomoże przyczynić się do ustalenia, jaki był stan faktyczny, jest ważne - podkreśla Duda.
Pięć osób zostało uznanych za pokrzywdzone: dwie kobiety, które zginęły w katastrofie, oraz kobietę i jej dwie córki, które z obrażeniami trafiły do szpitala. Wszystkie były mieszkańcami zniszczonego budynku.
Jedna osoba usłyszała zarzuty za spowodowanie katastrofy. To mąż i ojciec ofiar zdarzenia. Jak mówi prokurator, mężczyzna do dzisiaj nie przyznaje się do winy.
Prokuratura oczekuje na opinię z zakresu gazownictwa oraz opinię zakładu medycyny sądowej, dotyczącą obrażeń pokrzywdzonych.
Wybuch na plebanii
Do wybuchu i zawalenia się ewangelickiej plebanii doszło rano w piątek 27 stycznia. W budynku mieszkało dziewięć osób, w tym rodziny proboszcza i wikarego. Obaj w rozmowie z nami mówili, że tego dnia od wczesnych godzin porannych w budynku czuć było gaz.
Wikary zakręcił zawór gazu, pootwierał okna, przewietrzył budynek, powiadomił wszystkich mieszkańców. Zbierali się do opuszczenia budynku. Niestety, nie zdążyli.
Dzieci wikarego - dziewczynki w wieku trzech i pięciu lat - trafiły do szpitala.
Dwie ofiary
W katastrofie zginęły kobieta i jej dorosła córka, mieszkanki plebanii. Ich mąż i ojciec, 75-letni mężczyzna został zabrany do Centrum Oparzeń w Siemianowicach Śląskich. Był poważnie ranny, wiele dni spędził w szpitalu. To on jest podejrzany o spowodowanie katastrofy.
- Mężczyźnie przedstawiono zarzut sprowadzenia bezpośredniego niebezpieczeństwa zdarzenia zagrażającego mieniu wielkich rozmiarów oraz życiu i zdrowiu wielu osób w postaci eksplozji gazu ziemnego w budynku przy ulicy Bednorza w Katowicach, a następnie doprowadzenia do tej eksplozji, w wyniku której doszło do częściowego zawalenia się budynku, dwie osoby straciły życie, a trzy inne doznały obrażeń ciała - mówił w marcu prokurator Duda.
Podejrzany nie przyznał się do popełnienia czynu, złożył wyjaśnienia, które - jak zaznacza prokuratura - są częściowo zbieżne z ustaleniami śledztwa. Za zarzucane mu przestępstwo grozi kara od pół roku do ośmiu lat więzienia. Mężczyzna jest w areszcie.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24