Wielkiego gada znalazł na ulicy mieszkaniec Częstochowy. Zwierzę siedziało w kartonie przy koszu na śmieci i wyglądało jak krokodyl. W Leśnym Pogotowiu okazało się, że to kajman okularowy. - To niebezpieczne zwierzę o silnej szczęce, potrafi dotkliwie pogryźć - mówi Jacek Wąsiński, szef pogotowia
Mieszkaniec Częstochowy znalazł na ulicy wielkiego gada. Zwierzę zamknięte było w kartonie po bananach przy koszu na śmieci. Przypadkowy przechodzień zaalarmował Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami. - Nie wiedzieli, co to za gatunek, kojarzył im się z krokodylem - mówi Jacek Wąsiński, szef Leśnego Pogotowia w Mikołowie.
To do tego ośrodka rehabilitacji dla dzikich zwierząt ostatecznie trafił gad. - Okazało się, że to kajman okularowy - mówi leśnik.
Poczułem ugryzienie kajmana
Nie wiadomo, skąd kajman wziął się w Częstochowie. Na wolności żyje w zbiornikach wodnych Ameryki Południowej, polując na ryby i ptaki. W Polsce nie każdy może go trzymać w domu. Kajman figuruje na ministerialnej liście gatunków niebezpiecznych. - Trzeba mieć zgodę starosty powiatowego i regionalnej dyrekcji ochrony środowiska, a wcześniej wskazać legalne źródło nabycia - mówi Wąsiński.
Częstochowski kajman, jak przypuszcza szef pogotowia, mógł trafić do Polski z giełdy zwierząt w Czechach. Jest w dobrej kondycji. Ma na oko 3-4 lata i prawie metr długości, czyli niebawem osiągnie dojrzałość. Będzie mierzył wtedy 2,5 m. Już teraz jest silny. - Poczułem kiedyś na ręce ugryzienie mniejszego kajmana. Potrafi dotkliwie pogryźć, a dziecku mógłby odgryźć palec - mówi Wąsiński.
Po co ludziom gad w mieszkaniu
- Jako maleńka maskotka wyglądał pewnie fajnie. Zanim ktoś go kupił, powinien dowiedzieć się, jak kajman się rozwija. Ja się w ogóle zastanawiam, po co ludziom w mieszkaniach tego typu zwierzęta - mówi leśnik.
Trafiały już do niego egzotyczne zwierzęta, węże, jaszczurki, warany. - Niestety, ludzie się tym bardzo szybko nudzą albo zaczynają bać się zwierzaka i wyrzucają do lasu albo na śmietnik - mówi Wąsiński.
Szef pogotowia dla zwierząt przypuszcza, że podrzucony pod kosz kajman mógł zrobić coś komuś z domowników, albo właściciel wystraszył się, ze trzyma go nielegalnie i ktoś mógłby o tym donieść do odpowiednich służb. - Nawet, jeśli coś takiego się stało, mógł mieć na tyle cywilnej odwagi, żeby zostawić gada choćby pod bramą ogrodu zoologicznego. To co zrobił, zasługuje na potępienie - mówi leśnik.
Znaleziony na ulicy kajman zamieszkał w Leśnym Pogotowiu w Mikołowie:
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, pokazać go w niekonwencjonalny sposób - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl
Autor: mag / Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24 Katowice | Szymon Sawaściuk