25-latek ze Świętochłowic (woj. śląskie), który w nocy z piątku na sobotę bez uprawnień wyjechał tramwajem z zajezdni w Katowicach i - zabierając po drodze pasażerów - dojechał do Chorzowa, odbywa areszt w oddziale psychiatrycznym. Jak poinformowała prokuratura, mężczyzna znany jest śledczym z innych postępowań karnych.
Jak przekazał szef Prokuratury Rejonowej w Chorzowie Cezary Golik, 25-latek od początku odbywa areszt w warunkach szpitalnych.
- O to wnioskował prokurator. Uzasadniało to zachowanie tego człowieka po zatrzymaniu, w czasie wykonywania z nim czynności, jak i nasza wiedza co do tej osoby, która występowała w innych postępowaniach w naszej prokuraturze (...) On wymaga pomocy, bieżącego leczenia psychiatrycznego - zaznaczył Golik.
Pytany o inne sprawy, w których pojawia się nazwisko 25-latka, prokurator nie chciał zdradzić szczegółów. Powiedział jedynie, że są to między innymi postępowania karne.
Zarzuty
25-letni Adam Ż. ze Świętochłowic w nocy z piątku na sobotę wyjechał tramwajem z zajezdni w Katowicach. Nie jest motorniczym, nie ma uprawnień do prowadzenia tramwajów ani też innych pojazdów.
Mężczyzna usłyszał dwa zarzuty: sprowadzenia bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym (art. 174 par. 1 Kodeksu karnego) oraz - jak definiuje to Kodeks karny - zaboru pojazdu znacznej wartości w celu krótkotrwałego użycia (art. 289 par. 2). Może grozić mu nawet osiem lat więzienia. Wartość tramwaju marki Pesa, którym 25-latek wyjechał w nocy z zajezdni w Katowicach-Zawodziu, to ok. 7 mln zł.
Nietypowa linia 33, nienaturalnie powolna jazda
Tramwaj, którym 25-latek wyjechał z zajezdni, miał numer 33. To linia zastępcza, nie powinna być na torach.
Mężczyzna przejechał przez rondo i rynek w Katowicach, na placu Wolności zawrócił, tą samą trasą wrócił na rondo, skręcił w lewo, minął Park Śląski i dotarł do rynku w Chorzowie. Po drodze zatrzymywał się na przystankach, zabierając pasażerów.
Na wysokości Parku Śląskiego inny motorniczy zwrócił uwagę na nietypową linię tramwaju oraz nienaturalnie powolną jazdę. Powiadomił dyspozytora. Gdy samozwańczy motorniczy znajdował się w okolicach chorzowskiego Rynku, wyłączono tam zasilanie w trakcji i unieruchomiono tramwaj.
Brama zajezdni była otwarta, tramwaj włączony
Zatrzymany był trzeźwy, nie uciekał i nie stawiał oporu. Badania toksykologiczne wykażą, czy mógł być pod wpływem środków odurzających. Policjanci wskazują, że choć mężczyzna nie posiadał stosownych uprawnień do kierowania tramwajem, jego wiedza wystarczyła do podstawowej obsługi tego pojazdu. Początkowo 25-latek nie wyjaśniał, dlaczego uprowadził tramwaj. Podczas późniejszych przesłuchań powiedział, że jako syn motorniczego, również chciał poprowadzić taki pojazd. To było jego marzenie, jak przekazywała nam policja.
Spółka Tramwaje Śląskie nie znalazła wśród swoich motorniczych nikogo, kto miałby syna o danych zatrzymanego mężczyzny. 25-latek nie próbował też zostać motorniczym w ośrodku szkoleniowym spółki.
Przedsiębiorstwo wyjaśnia, w jaki sposób tramwaj został uprowadzony. Wiadomo, że brama wyjazdowa zajezdni, przez którą wszedł i wyjechał 25-latek, była otwarta, a tramwaj był włączony, ponieważ w nocy prowadzono przy nim prace serwisowe.
Źródło: PAP, TVN24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: śląska policja