Szczęśliwy finał koszmarnego wypadku. 2,5-letni chłopiec, którego przygniotła automatyczna brama, został już wybudzony ze śpiączki i ma się coraz lepiej. Matka została przesłuchana. Prokurator nie postawił jej zarzutów.
Prokuratura Rejonowa w Myszkowie nadzoruje dochodzenie w sprawie narażenia 2,5-letniego chłopca z Koziegłów na niebezpieczeństwo utraty zdrowia i życia.
- Matka została przesłuchana w charakterze świadka. Z jej zeznań wynika, że w czasie, gdy zajmowała się rocznym synem, starszy syn wskoczył na ruchomą część bramy i został zakleszczony - mówi Tomasz Ozimek, rzecznik prokuratory okręgowej w Częstochowie.
Matka nie usłyszała zarzutów. Jak mówi Ozimek, ze wstępnych ustaleń wynika, że był to nieszczęśliwy wypadek.
Stan chłopca poprawia się
Dramat rozegrał się rano 20 września na prywatnej posesji w Koziegłowach pod Myszkowem. Matka odwiozła najstarsze dziecko do szkoły i wróciła do domu z dwoma małymi synami.
Gdy wyciągała z auta roczne dziecko, 2,5 letni chłopiec wskoczył na zamykającą się bramę, która na końcu przygniotła go do muru.
Do pomocy ruszyli sąsiedzi, to oni uwolnili i pierwsi reanimowali chłopca. Śmigłowiec ratowniczy po akcji reanimacyjnej przetransportował nieprzytomne dziecko do Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach.
Miał obrażenia głowy i narządów wewnętrznych, był w ciężkim stanie, w śpiączce farmakologicznej.
- Chłopiec został wybudzony, jego stan się poprawia - mówi Ozimek.
Autor: mag/sk / Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24 Katowice