Były dwie eksplozje. Runął apartamentowiec, a potem przyszedł list z ostrzeżeniem

Podłożenie i eksplozja butli z gazem doprowadziło do zawalenia budynku
Zatrzymanie podejrzanego o wysadzenie bloku w Bielsku-Białej
Źródło: CBŚP

Dwa wybuchy i zawalił się apartamentowiec w stanie surowym. W gruzach i sąsiednich budynkach znaleziono przerobione butle gazowe. 10 dni później w internecie pojawił się list z groźbą, że jeśli deweloper nie zaprzestanie budować, w powietrze wylecą kolejne obiekty. Po siedmiu miesiącach zatrzymano studenta kilku uczelni, któremu prokuratura przypisała te i inne przestępstwa. Właśnie skierowała do sądu akt oskarżenia.

Prokurator Śląskiego Wydziału Zamiejscowego Departamentu do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej w Katowicach 3 grudnia 2019 roku skierował do Sądu Rejonowego w Bielsku-Białej akt oskarżenia przeciwko Mateuszowi H. Ciąży na nim dwadzieścia zarzutów.

Najcięższe z przypisywanych mu przestępstw to sprowadzenie zdarzenia zagrażającego mieniu w wielkich rozmiarach, polegające na eksplozji materiałów łatwopalnych, co skutkowało zawaleniem się budynku oraz usiłowania spowodowania zawalenia kolejnych dwóch budynków mieszkalnych.

W katastrofie nikt nie ucierpiał, ponieważ były to obiekty dopiero w budowie i do przestępstwa doszło w nocy, kiedy robotników nie było w pracy.

Ale szkodę materialną wyliczono na 1,2 miliona złotych. H. może spędzić w więzieniu nawet 10 lat.

W chwili zatrzymania miał 29 lat i był studentem kilku uczelni, w tym Uniwersytetu Śląskiego i Akademii Ekonomicznej w Katowicach. Do niczego się nie przyznaje.

Wojna

17 lipca 2018 roku o 3.38 w nocy mieszkańców osiedla Sarni Stok w Bielsku-Białej zerwał z łóżek potężny huk. Niektórzy słyszeli dwa grzmoty. Jak opowiadał nam mieszkający w sąsiedztwie żołnierz, w półśnie pomyślał: trzeba jechać, wojna.

Z ustaleń śledztwa wynika, że była to prywatna wojna jednego młodego człowieka o zielone tereny z firmą budującą apartamentowce.

Wskutek eksplozji przerobionych butli z gazem propan-butan częściowo zawalił się budynek wielorodzinny w stanie budowy. Ale "przedmiotem zamachu były trzy budynki wielorodzinne w stanie budowy (stan surowy otwarty i w części zamknięty). Sprawca zdarzenia podłożył cztery butle gazowe" - jak czytamy w komunikacie prokuratury.

Druga też eksplodowała, ale tylko osmoliła ściany budynku - dlatego ludzie słyszeli wybuch po wybuchu.

Dziesięć dni później w mediach elektronicznych opublikowano list-manifest, z którego wynikało, że sprawcą wybuchu jest osoba płci żeńskiej podpisana jako "Pocahontas", która działa w imieniu organizacji "Brygada Wschód".

"Do 6 sierpnia macie wstrzymać roboty. Do 31 października bloki mają zostać rozebrane, plac budowy uprzątnięty, ogrodzenia zdjęte, a wy macie opuścić tę ziemię. A za kilka lat znów wyrośnie las, tak jak było kiedyś" - pisał autor, grożąc, że w przeciwnym razie burzone będą kolejne budynki.

List o podobnej treści tradycyjną pocztą trafił także do kilku redakcji, organizacji ekologicznych, urzędu miasta, policji - w sumie siedem.

W siedmiostronicowym manifeście autor twierdził, że przemawia w imieniu wszystkich mieszkańców Sarniego Stoku.

Mieszkańcy bloków i domów jednorodzinnych, sąsiadujących z budową apartamentowców, w rozmowie z nami przyznawali, że nie podoba im się zabudowa kolejnych terenów zielonych. Wykłócali się o nie z urzędnikami. Nowe budynki przesłaniały im widok na Trzy Lipki, historyczne i urokliwe wzgórze w środku miasta, zajmując je coraz wyżej. Ale mieli świadomość, że ich domy też komuś zabrały widok, że tam, gdzie mieszkają, też kiedyś były lasy i łąki.

- Kto rozsądny oczekuje widoków, sprowadzając się do miasta - powiedział nam pan Witold z bloku.

- Zgadzam się z autorem listu, też jestem przeciwna zabudowywaniu wzgórza. Ale nie zgadzam się z jego metodami. To władze miasta powinny coś zrobić. Powinny wykupić działki, zanim zrobi to deweloper, żeby chronić takie miejsca jak to wzgórze - powiedziała pani Teresa z domu jednorodzinnego.

I areszt

Autor listów zaznaczał, że zostały one sporządzone z zachowaniem środków ostrożności, bez odcisków palców, śladów osmologicznych, biologicznych, identyfikacyjnych drukarki ani żadnych innych, które mogłyby zostać wykorzystane przez śledczych.Prokurator, w oparciu o opinie biegłego, ustalił adres skrzynki e-mail oraz adres IP, który był przypisany do ogólnodostępnego wi-fi w placówce jednego z banków w Bielsku-Białej.

Uznany przez śledczych za autora listu i sprawcę eksplozji Mateusz H. został zatrzymany 25 lutego 2019 roku przed dworcem w Bielsku-Białej.

Przypisano mu również przestępstwo, dokonane osiem miesięcy przed wysadzeniem apartamentowca. 24 listopada w 2017 roku na tej samej budowie spalona została koparka. Wtedy był tam jeszcze pusty plac. Na miejscu znaleziono wydrukowaną kartkę: "Odejdźcie stąd. Zostawcie tę ziemię w spokoju. To pierwsze i ostatnie ostrzeżenie".

W śledztwie ustalono, że Mateusz H. – student kilku uczelni śląskich – miał dopuścić się innych przestępstw: gróźb karalnych czy kilkunastu wyłudzeń świadczeń socjalnych zarówno na szkodę wyższych uczelni, jak i na szkodę ośrodków pomocy społecznej.

Oskarżony od zatrzymania przebywa w areszcie.

Apartamentowce zostały wybudowane.

Autor: mag/gp / Źródło: TVN 24 Katowice

Czytaj także: