Skarb Państwa co do zasady odpowiada za przypadkowe ranienie przez policję kilkunastoletniego chłopca podczas strzelaniny w Rybniku w 2010 r. - orzekł w środę Sąd Okręgowy w Katowicach. Uznał, że choć policja działała w granicach prawa, roszczenia są usprawiedliwione.
Więcej o strzelaninie w Rybniku przeczytaj TUTAJ
Domagają się 300 tys. zł
Był to wstępny wyrok, bo sąd na razie nie przyznał żadnego zadośćuczynienia, a jedynie rozstrzygał spór co do odpowiedzialności za doznane przez nastolatka szkody. Jeżeli orzeczenie uprawomocni się (strony go nie zaskarżą albo po zaskarżeniu sąd apelacyjny go utrzyma), proces będzie kontynuowany. Powinien zakończyć się przyznaniem chłopcu konkretnej kwoty.
Pozew przeciw komendantowi wojewódzkiemu policji w Katowicach złożyła żona i syn Krzysztofa W. Domagają się 295 tys. złotych zadośćuczynienia za postrzelenie chłopca. Matka żąda też dodatkowo 5 tys. złotych odszkodowania za koszty związane z dojazdami do szpitala.
„Działali w granicach prawa, ale wyrządzili krzywdę”
Proces ruszył pod koniec 2012 roku. Toczył się za zamkniętymi drzwiami. Reprezentująca Skarb Państwa Prokuratoria Generalna domagała się oddalenia powództwa, argumentując, że w sprawie brak jest bezprawności w zachowaniu funkcjonariuszy.
Sąd w wyroku potwierdził, że policjanci działali zgodnie z prawem, odpierając zamach na zdrowie i życie wielu osób. Sędzia Katarzyna Frydrych przypomniała, że sytuacja podczas strzelaniny w Rybniku była bardzo dynamiczna – Krzysztof W. otworzył ogień nie tylko do policjantów i postronnych osób, ale też do służb medycznych, które udzielały pomocy rannym.
- Gdyby oceniać zachowanie policji na zasadzie winy, to tej odpowiedzialności by nie było, bo policja działała w granicach prawa, nie przekroczyła przysługujących jej uprawnień. Jednak mimo wszystko została wyrządzona człowiekowi krzywda i dlatego na zasadzie słuszności ta krzywda może być wyrównana- wyjaśnił Krzysztof Zawała rzecznik katowickiego sądu.
Zabarykadował się w domu i zaczął strzelać
Do strzelaniny na rybnickim osiedlu doszło w 2010 roku. Podczas awantury domowej 39-letni wówczas górnik Krzysztof W. otworzył ogień do członków swojej rodziny. Potem zabarykadował się w domu i przez okno strzelał w kierunku interweniujących policjantów. Według ustaleń śledztwa Krzysztof W. ranił sześć osób: żonę, szwagra, sąsiadkę, policjanta, teściową i teścia.
Jego syn został postrzelony przez policjanta, próbującego trafić Krzysztofa W. - Kilkunastoletni Kamil podczas strzelaniny został trafiony jednym z policyjnych z pocisków. Doznał obrażeń głowy i twarzy, przeszedł wiele zabiegów, został oszpecony, miał trudności z wymową i przyjmowaniem posiłków, przez pewien czas był wyłączony z życia szkolnego i aktywności fizycznej – przypomniała podczas odczytywania wyroku sędzia Frydrych.
"Strzelec" niepoczytalny, śledztwo umorzone
Śledztwo przeciw Krzysztofowi W. zostało umorzone - biegli psychiatrzy i psycholog, którzy badali podejrzanego, jednoznacznie uznali go za niepoczytalnego. Po kilkutygodniowej obserwacji ocenili, że na skutek zaburzeń psychicznych sprawca nie potrafił rozpoznać znaczenia swego czynu i kierować swoim zachowaniem. Specjaliści uznali też, że mężczyzna może zagrażać otoczeniu. Dlatego Krzysztof W. został skierowany na przymusowe leczenie.
W domu, w którym doszło do strzelaniny, znaleziono kilka sztuk broni, długiej i krótkiej, a także górnicze zapalniki i niewielkie ilości prochu strzelniczego. Cześć broni mężczyzna złożył sam, kupując dostępne części w różnych miejscach, broń gazową zakupił natomiast w Czechach
Autor: jsy/ / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24