Mały blondynek ginął pod wodą. Za czerwoną boją - tam, gdzie nie ma dna pod nogami - głębokość sięga 8 metrów. Nie było ratownika. Na pomoc rzuciła się chłopcu najbliższa osoba. To był Paweł, bo tak potem wołała jego siostra: "Gdzie jest Paweł?!" - opowiada świadek tragedii w Kuźni Raciborskiej. 6-letni blondynek przeżył. 18-latka, który go uratował, wyciągnięto martwego.
Do tragedii doszło w niedzielę po godz. 19 na kąpielisku "Wodnik" w Kuźni Raciborskiej. Jak powiedział nam dzisiaj Mirosław Szymański, rzecznik policji w Raciborzu, grupa osób bawiła się w wodzie.
- Według oficjalnych ustaleń 18-letni mężczyzna znajdował się w wodzie z 6-letnim chłopcem. W pewnym momencie przekazał innym osobom 6-latka, a sam zniknął pod taflą wody - relacjonuje Szymański.
6-latek miał być dzieckiem znajomych 18-latka.
Strażacy i nurkowie poszukiwali młodego mężczyzny. Tego samego dnia o godz. 21 wyciągnęli jego ciało. Wezwany na miejsce lekarz stwierdził zgon.
Trzymał dziecko nad głową, raz się wynurzył
Wczoraj wieczorem, gdy trwały jeszcze poszukiwania 18-latka, rozmawialiśmy na miejscu ze świadkiem tragedii.
- Mały blondynek ginął pod wodą. Za czerwoną boją, za ustępem, gdzie nie ma dna pod nogami, głębokość sięga 8 metrów. Nie było ratownika. Na pomoc rzuciła się chłopcu najbliższa osoba. To był Paweł, bo tak potem wołała jego siostra: "Gdzie jest Paweł?!". Chłopak trzymał dziecko nad sobą, nad głową, raz się wynurzył, żeby nabrać powietrza, podpłynął do innych ludzi, przekazał im to dziecko i sam zniknął pod taflą wody - opowiada kobieta.
- Mój mąż z synem rzucili się, żeby wyciągnąć tego chłopaka, bo nadal nie było profesjonalnego ratownika. Ale tam można było zejść tylko z butlą. Pierwszy ratownik pojawił się dopiero po 10 minutach, potem jeszcze ratowniczka. To trwało tak długo, że wiedziałam, że nie da się go uratować. W dodatku pracownicy kąpieliska przesunęli boje w stronę brzegu, co zmyliło poszukiwania. Szukano w złym miejscu - dodaje świadek.
Topielec pochodził z Rybnika. Jak pisze lokalny portal, świętował w niedzielę 18 lat.
Przekroczył boje z dzieckiem na plecach?
Inaczej relacjonuje zdarzenie Jan Pawnik, komendant straży pożarnej w Raciborzu. Zaznacza, że nie było go na miejscu w chwili tragedii, ale ustalił, że "18-latek chodził po akwenie z 6-letnim dzieckiem od znajomych".
- Nosił to dziecko na plecach, w pewnym momencie przekroczył dopuszczalną linię, gdzie można było przebywać, oznaczoną bojami. Tam jest potem uskok. 18-latek gwałtownie poszedł pod wodę, dziecko zdążył odrzucić - opowiada Pawnik.
Autor: mag/gp/jb / Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24 Katowice