Czasem są gigantyczne i kolorowe, czasem małe i czarno-białe. Wywołują śmiech, zachwyt i skłaniają do myślenia. Łączy je fakt, że zmieniają oblicza szarych blokowisk stając się jednocześnie ich największymi atrakcjami. Murale - ożywiają katowicką przestrzeń i przybliżają sztukę mieszkańcom. Przykłady? Gigantyczny włącznik przy ul. Mikusińskiego.
- Katowice są jedną z najciekawszych galerii sztuki ulicy – uważa Łukasz Kałębasiak, rzecznik prasowy Instytucji Kultury Katowice - Miasto Ogrodów, która jest organizatorem corocznego Street Art Festival. I zaznacza, że street art ma przy tym tak naprawdę dwa oblicza. - To pierwsze jest bardziej widowiskowe, efektowne, kolorowe, spektakularne – tłumaczy Kałębasiak. Drugie oblicze ma prowokować do myślenia. – Czyli spełniać funkcję sztuki współczesnej – dodaje i jako przykład wymienia mural "Dont think, dont ask, pay tax, vote for us" przy ul. Wincentego Pola ukazujący ludzi jako "trybiki w machnie liberalnej gospodarki".
Banksy zazdrości?
Bo jeśli chodzi o poziom, murale powstałe w Katowicach czy innych miastach Polski nie ustępują zdaniem ekspertów w niczym tym najsłynniejszym tworzonym przez Banksy'ego - okrytego nimbem tajemniczości brytyjskiego artysty, jednego z najpopularniejszych przedstawicieli street artu. - W stolicy śląska tworzą artyści, którzy należą do tej samej kategorii, do której należy Banksy. Co więcej, to śląscy artyści wchodzą w skład ekstraligi polskiego street artu - uważa Kałębasiak. Kto wie, może więc artyści zaczynający karierę na Śląsku będą następcami Baksy'ego? - Niewykluczone, że to tu narodzi się taki talent - uśmiecha się.
Obecnie w Katowicach jest ok. 20 murali. Zobaczyć je można nie tylko na budynkach, ale także w podziemnych przejściach, jak przy ul. Damrota. Było ich więcej, jednak część nie przetrwała próby czasu. – Niestety malarze i graficiarze muszą się liczyć z tym, że uprawiają sztukę chwili, a ich murale mogą szybko zniknąć, bo budynek np. zostanie przemalowany – przyznaje Kałębasiak.
Kilkumetrowy włącznik
Wśród murali, które przetrwały jest m.in. gigantyczny - bo wysoki na cztery piętra - włącznik autorstwa hiszpańskiego artysty o pseudonimie Escif. Dzieło widnieje na ścianie bloku przy ul. Mikusińskiego 5 w dzielnicy Wełnowiec. – To najlepszy przykład spektakularnego wizualnie obrazu niosącego ze sobą jednocześnie wielką symbolikę. Idealny przykład nowoczesnego street artu – nie kryje zachwytu rzecznik.
Street art stał się jedną z najciekawszych atrakcji miasta, a jego sława dotarła nawet za Altantyk. - Bardzo wiele osób przyjeżdżając do Katowic pyta wyłącznie o murale – potwierdza Kałębasiak i przytacza historię pewnego Amerykanina, któremu mural z wielkim włącznikiem tak się spodobał, że za wszelką cenę zapragnął mieć jego zdjęcie w domu. Z pomocą przyszli organizatorzy Street Art Festival, którzy na jego prośbę przesłali zdjęcie włącznika. Amerykanin zawiesił je na honorowym miejscu nad kominkiem.
Street art "wychodzi" z Katowic
Od 2010 roku, kiedy to zorganizowano pierwszy w Katowicach Street Art Festival, moda na murale "rozlała się" także na inne śląskie miasta. W Piekarach Ślaskich do czytania zachęcają ikony światowego kina. Jak pisaliśmy, wojnę szarym blokowiskom wypowiedziano również w Częstochowie. Sztuka ulicy dotarła nawet na komin mysłowickiej kopalni.
W tym roku czeka nas piąta edycja Street Art Festival w Katowicach (15-24 maja). Jego hasłem przewodnim będzie "Miasto w kryzysie?".
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: rf, NS,kwoj / Źródło: TVN24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Katowice | Maciej Skóra