Niedźwiedź uderzał głową i łapami o kraty, krokodyl nilowy (bo zarzuty dotyczą także innych odebranych z cyrku zwierząt) miał papiery na kajmana okularowego, żółwie jadły nie to co trzeba - prokurator nie zostawia suchej nitki na właścicielach cyrku. Skierował do sądu akt oskarżenia.
Kateryna S. i Sebastian S, właściciele cyrku, usłyszeli po sześć zarzutów z ustaw o ochronie zwierząt oraz o ochronie przyrody.
Akt oskarżenia skierowała do sądu prokuratura rejonowa z Jastrzębia-Zdroju, bo przestępstwa ujawniono, gdy cyrk gościł w niedalekich Pawłowicach.
- Chodzi generalnie o znęcanie się nad zwierzętami, przetrzymywanie ich w niewłaściwych warunkach i niewłaściwie odżywanie - mówi Jacek Rzeszowski, szef jastrzębskiej prokuratury.
Baloo oraz krokodyl i trzy żółwie
Nie byłoby tej sprawy, gdyby nie obrońcy zwierząt z Fundacji Viva. To oni na początku lipca zeszłego roku doprowadzili do ewenementu na skalę europejską. Odebrali z cyrku niedźwiedzia o imieniu Baloo.
Jak dowiodła prokuratura, Baloo nie występował na arenie, ale podróżował z cyrkiem w niewielkiej przyczepie. - Miał też zbyt mały wybieg i nie miał zapewnionej opieki weterynaryjnej - mówi Rzeszowski.
Efekty takiego przetrzymywania potwierdzili biegli. - U niedźwiedzia stwierdzono zaburzenia psychiki i zmiany chorobowe - wymienia prokurator.
Baloo walił głową i łapami w kraty, ma zdeformowane kończyny.
Ale cyrkowcy odpowiedzą też za znęcanie się nad innymi odebranymi im tego samego dnia zwierzętami, wykorzystywanymi w celach komercyjnych bez odpowiednich zgód.
- Krokodyl nilowy nie miał wymaganych dokumentów. W papierach występował jako kajman okularowy. Przebywał w pudle o powierzchni metra kwadratowego. Nie mógł się w nim wyprostować. Nie miał dostępu do wody. Gdy był przenoszony na arenę, zawiązywano mu pysk - opowiada Rzeszowski.
Zarzuty znęcania się dotyczą też dwóch żółwi jaszczurowatych i jednego pustynnego. Ten ostatni wskutek złej diety stał się otyły. Jaszczurowate musiały znosić niższą temperaturę, bo nie miały specjalnej lampy.
Nie ma niedźwiedzia, są lwy
- Właściciele cyrku nie przyznają się do winy, wskazując, że warunki przetrzymywania zwierząt były kontrolowane przez służby weterynaryjne. To po raz kolejny pokazuje fikcyjność kontroli powiatowych lekarzy weterynarii nad firmami, które zarabiają na zwierzętach – komentuje Anna Plaszczyk z Fundacji Viva.
- Ustawa zakazuje wykorzystywania w przedstawieniach cyrkowych zwierząt chorych, ale żaden z lekarzy urzędowych przez dwa lata nie dostrzegł, że Baloo jest kaleką. Niedźwiedź nie ma górnych kłów, pazurów, a w momencie interwencji miał zaawansowany zanik mięśni, spowodowany brakiem ruchu. Jak to możliwe, że żaden lekarz weterynarii kontrolujący co miesiąc cyrk tego nie dostrzegł? - pyta Płaszczyk.
Viva ma nadzieję, że historia Baloo przyspieszy pracę nad projektem nowelizacji ustawy o ochronie zwierząt, która miałaby całkowicie zakazać wykorzystywanie zwierząt w cyrkach.
Tymczasem, według informacji Vivy, oskarżeni cyrkowcy po odebraniu Baloo zakupili cztery lwy, z którymi dziś jeżdżą po Polsce. - Lwy mieszkają w naczepie TIR-a, którą opuszczają tylko na czas występów - dowiedzieli się obrońcy zwierząt.
Jak dodają, w polskich cyrkach obecnie wykorzystywanych jest prawie 300 zwierząt.
Wszystkie odebrane przez Fundację Viva zwierzęta zamieszkały w poznańskim zoo. Baloo ma leśny wybieg z własnym basenem, w którym ćwiczy mięśnie. Ale przez swoją niepełnosprawność nigdy nie wróci do natury. Trauma po niewoli zostanie mu do końca życia.
Autor: mag/kv/jb / Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: Fundacja VIVA!