Miał 16 lat. Przyznał się śledczym, że okradł 75-letnią sąsiadkę. Według śledczych, zastał ją w domu i w panice zabił, albo zrobił to dlatego, że nie chciała mu powiedzieć, gdzie przechowuje kosztowności. Kobieta zmarła od obrażeń głowy, a młody sąsiad będzie odpowiadał za zabójstwo jak dorosły.
Prokuratura Rejonowa w Częstochowie skierowała do sądu akt oskarżenia przeciwko Adrianowi Ś. Młody mężczyzna ma zarzuty zabójstwa i rozboju. Mimo że zbrodni miał dokonać w wieku 16 lat, będzie sądzony jak dorosły.
- Gdy sprawca skończył 15 lat, ale nie ma jeszcze 17, może być sądzony jak dorosły na zasadach określonych w Kodeksie karnym, jeśli na wniosek prokuratora sąd rodzinny przekaże mu sprawę. Tak było w tym przypadku. Za jej przekazaniem do prokuratury przemawiają okoliczności samej sprawy oraz cechy osobowościowe sprawcy, czy jest on zdolny do poniesienia odpowiedzialności - wyjaśnia Roman Wróblewski z prokuratury w Częstochowie.
Decyzja sądu była szybka. Po odkryciu zbrodni nastolatek został zatrzymany i z aresztu policyjnego został przeniesiony prosto do tymczasowego, gdzie przebywa do dzisiaj.
Pożar i ofiara morderstwa
Do zbrodni doszło 14 września 2018 roku w Częstochowie.
Tego dnia rano straż pożarna została wezwana do pożaru domu jednorodzinnego w dzielnicy Kiedrzyn. Gdy strażacy weszli do środka, w zadymionym pomieszczeniu znaleźli nadpalone ciało kobiety. Miała związane ręce i nogi oraz obrażenia głowy.
Jak się okazało, była to 75-letnia właścicielka domu. Ustalono, że z domu zginęły pieniądze, dokumenty i kosztowności. Dzisiaj już wiadomo, że wartość łupu wynosiła około 20 tysięcy złotych.
Śledczy od początku założyli, że mają do czynienia z morderstwem na tle rabunkowym. Szybko dotarli do podejrzanego - 16-letniego Adriana Ś., który był sąsiadem ofiary. Znaleźli u niego przedmioty, skradzione 75-latce.
Bo przyłapała złodzieja?
Nastolatek został zatrzymany, a dwa dni później doprowadzony do sądu, który podjął decyzję o areszcie tymczasowym.
Nie przyznał się do winy, ale, jak informowała nas prokuratura, z jego wyjaśnień wynikało, że dopuścił się tej zbrodni. Powiedział, że chciał jedynie okraść sąsiadkę, a nie pozbawiać jej życia.
Do samego końca przyznawał się tylko do kradzieży. Czy zaprzeczył, by używał przemocy wobec 75-latki i podpalił jej dom?
- Był przesłuchiwany wielokrotnie i zmieniał wyjaśnienia co do przebiegu zdarzenia. Będą one weryfikowane w sądzie - mówi Wróblewski.
Jedna wersja jest taka, że został przyłapany przez właścicielkę domu i dlatego ją zabił. Druga: bił ją, bo nie chciała powiedzieć, gdzie schowała kosztowności. Na koniec podpalił dom, by zatrzeć ślady zbrodni.
Faktem jest, że kobieta zmarła wskutek obrażeń mózgowo-czaszkowych oraz wstrząsu związanego z działaniem wysokiej temperatury. - Została uderzona kilka razy w głowę narzędziem o tępej krawędzi, czyli nie był to nóż, ale na przykład pałka - wyjaśnia prokurator.
W jej żołądku zidentyfikowano łatwopalną ciecz ropopochodną, która rozlana była także w trzech miejscach domu.
Jak mówi prokurator, przed zbrodnią wobec Adriana Ś. stosowane były środki wychowawcze, ale nie potrafi wyjaśnić, z jakiego powodu. Teraz grozi mu nawet 25 lat więzienia (przepisy nie przewidują dożywotniego pozbawienia wolności dla osób, które w chwili zbrodni nie miały 17 lat).
Autor: mag/gp / Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: tvn24