Loża prasowa
Andrzej Stankiewicz, Tomasz Żółciak, Katarzyna Przyborska, Joanna Solska
Czy osoby wskazane przez sejmową komisję śledczą ds. wyborów kopertowych rzeczywiście zostaną pociągnięte do odpowiedzialności? - Najdziwniejsze jest to, choć to wcale nie jest niespodzianka, że to są najbardziej prominentne osoby rządzące państwem, ale jednocześnie już dzisiaj wiadomo, że najbardziej wątpliwy jest ewentualny wyrok w sprawie prezesa Kaczyńskiego, który jest pomysłodawcą tego wszystkiego, który zarządził te wybory, który za nie odpowiada, ponieważ on się od samego początku zachowywał, nie chcę powiedzieć tchórzliwie, ale bardzo przewidująco - oceniła Joanna Solska z "Polityki". Tłumaczyła, że chodzi o fakt, że w dokumentach dotyczących organizacji wyborów kopertowych nie ma żadnych podpisów prezesa PiS. - Wiadomo, że decyzja jest jego, ale nie ma na to dowodów - oceniła publicystka. - Wiedział co robi. Akcja deregulacja - podsumowała Katarzyna Przyborska z Krytyki Politycznej. Jej zdaniem Jarosław Kaczyński "wzbudzał coraz większy chaos, surfował na tej fali nie dotykając konsekwencji, wystawiając swoich kolejnych polityków, którym zależało bardziej, którzy byli gotowi się poświęcić dla swojego prezesa". - To był wyborczy pomysł kamikaze. Jeżeli ktoś ma się tu czegoś bać, to ci, którzy składali gdzieś podpisy. Na przykład premier Morawiecki - ocenił Tomasz Żółciak z Money.pl. - Tym bardziej doceniam teraz troskę pana prezydenta, który właśnie skierował do Trybunału Konstytucyjnego ustawę, która wprowadza wybory korespondencyjne, bo mu się nie podoba, że wyłączone byłyby osoby, które są na kwarantannie. Dobrze, że pan prezydent teraz się tym zajął - komentował Andrzej Stankiewicz z Onet.pl. Według niego "Jarosław Kaczyński przeprowadziłby te wybory, ale bał się jednego, że Izba Kontroli Nadzwyczajnej nie uzna wyników tych wyborów, dlatego, że Joanna Lemańska (szefowa Izby - red.) wysłała kilka takich sygnałów do obozu władzy". - On się tylko dlatego wycofał, bo to byłaby katastrofa - podsumował Stankiewicz. Goście Małgorzaty Łaszcz mówili też o tarciach w koalicji, rozliczeniach byłego rządu i prawie do aborcji.