Płot nie powinien sięgać linii brzegowej. Przepis jest nagminnie łamany, pomimo nakładania kar

Płot przy brzegu
Płot nie powinien sięgać linii brzegowej. Przepis jest nagminnie łamany, pomimo nakładania kar
Źródło: Jan Błaszkowski/Fakty TVN
Marzenie o działce z domem i własnym dostępem do jeziora można spełnić, tylko zgodnie z prawem trzeba zostawić półtora metra przejścia przy linii brzegowej. Ten przepis jest nagminnie łamany na Warmii i Mazurach, jak pokazali reporterzy "Uwagi!" TVN. Na Pomorzu - też.

Jezioro Wielkie Oczko to jedno z najczystszych jezior na Kaszubach. Można je podziwiać praktycznie tylko z góry. Właściciel jeziora otoczył je płotem i uniemożliwił komukolwiek podejście do brzegu.

Tym samym ten rzadki twór natury stał się nie tylko wyjątkowy, ale też niedostępny. Prokuratura te setki metrów drucianej siatki rozciągniętej samowolnie wzdłuż brzegu jeziora po trzech latach śledztwa uznała za całkowicie legalne.

- Umorzenie wynika z tego, że nie możemy zarzucić inwestorowi, iż nie dochował należytej staranności przy budowie. Kwestia, czy mógł tam ten płot postawić, czy nie, będzie przedmiotem odrębnego postępowania - przekazała Anna Włodarczyk, zastępca prokuratura rejonowego w Kościerzynie.

Umorzenie jest nieprawomocne. Śledczy uznali, że jeżeli ktokolwiek tu mógł zawinić, to nie właściciel, lecz urzędnicy starostwa, którzy pozwolili na grodzenie jeziora.

Zdaniem przyrodników - nie powinni byli pozwolić, bo Wielkie Oczko znajduje się na terenie parku krajobrazowego, gdzie żadnej wody grodzić nie wolno.

Właściciel Wielkiego Oczka poszedł o krok dalej: urządził sobie strefę relaksu - za płotem. Zrobił to, zanim prokuratura umorzyła sprawę ogrodzenia wokół jeziora.

Kara finansowa wydaje się nie odstraszać

Blokowanie dostępu do brzegów jezior dokonuje się na naszych oczach, co pokazał reporter "Uwagi!" TVN. Na Warmii i Mazurach płoty dochodzące do samej wody to już element krajobrazu. Niezgodny z prawem, bo należy zostawić półtorametrowe przejście dla każdego.

ZOBACZ WIĘCEJ: Płoty do samej wody. "Coraz większy problem na Warmii i Mazurach" - reportaż "Uwagi!" TVN

Zdaniem lokalnych władz o działkach z plażą na wyłączność wcale nie marzą mieszkańcy Mazur. - Grodzą ci, którzy przyjeżdżają tutaj na lato. Mają swoje wykupione posesje, domki letniskowe i grodzą - twierdzi Piotr Jakubowski, burmistrz Mikołajek.

Efekt grodzenia jest taki, że akcje ratunkowe na mazurskich jeziorach są utrudnione, bo wodniacy po załamaniu pogody nie mają się gdzie schronić. Straż rybacka nie może skutecznie ścigać kłusowników, bo pogoń za takimi to bieg przez płotki, a raczej - płoty.

- Nie możemy przejść wzdłuż tej linii (brzegowej - red.) do pomostu, musimy wtedy angażować łódź, a gdy płyniemy łodzią, to już nas z daleka widać - tłumaczy Szymon Bobrycki z Państwowej Straży Rybackiej w Olsztynie.

Wody Polskie w Olsztynie przeprowadziły ostatnio 80 kontroli i nakazały rozbiórkę prawie połowy płotów. Same przyznają, że kary są symboliczne

- To jest 7,5 tysiąca. Możliwe, że to jest kwota za mała, skoro ten proceder ciągle trwa - przyznaje Maciej Ostrowski z Państwowego Gospodarstwa Wodnego "Wody Polskie".

Czytaj także: