Nad ranem 4 czerwca Rosjanie przeprowadzili ataki na Charków. Spadło dziewięć dronów Shahed i dwa pociski rakietowe. To zemsta na ukraińskich cywilach za bombowce zniszczone w wyniku operacji "Pajęczyna".
Rosjanie w nocy z wtorku na środę ponownie zaatakowali też Odessę i Sumy. Tym razem skończyło się na kilku osobach rannych. Noc wcześniej w Sumach zginęły cztery osoby, a trzydzieści - w tym troje dzieci - zostało rannych.
- Putin nie zmieni swojego postępowania, jeśli nie obawia się konsekwencji swoich działań. Rosja musi odczuć, czym naprawdę jest wojna, i ponieść straty - skomentował prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski.
Na koniec swojego nagrania do obywateli Wołodymyr Zełenski odniósł się też do ostatnich ataków na terytorium Rosji. - Jak zawsze, z przyjemnością, specjalne podziękowania dla Służby Bezpieczeństwa Ukrainy. Świetna robota - powiedział prezydent Ukrainy.
Ukraina mocno ograniczyła zdolności sił powietrznych Rosji
Służba Bezpieczeństwa Ukrainy opublikowała nagrania z pierwszej fazy operacji "Pajęczyna". Niepozorne cywilne ciężarówki podjechały w pobliże pięciu rosyjskich lotnisk rozsianych w całym kraju. W tym na Syberii czy dalekiej północy. W naczepach ukryte były wyrzutnie dronów.
To były typowe drony FPV, które tak naprawdę na rynku kosztują około tysiąca, tysiąca pięciuset dolarów - podkreślił kmdr por. rez. Maksymilian Dura z portalu Defence24.pl.
Każdy ze zniszczonych czterdziestu rosyjskich bombowców strategicznych kosztował około 100 milionów dolarów. Dodatkowo Rosjanie mieli stracić co najmniej jeden z ostatnich sprawnych samolotów dalekiego rozpoznania A-50. Takie samoloty nie są produkowane w Rosji od dekad.
- Rosjanie przez dłuższy czas nie będą mogli przeprowadzać ostrzałów w tej skali, jak to miało miejsce przed tą operacją specjalną - skomentował Ołeh Biłecki, ukraiński dzienikarz.
Jeszcze przed ukraińskim atakiem Rosjanie eksploatowali swoje wiekowe bombowce do granic ich możliwości technicznych. Teraz, po utracie jednej trzeciej z nich, utrzymanie dotychczasowego poziomu ostrzału Ukrainy może być wręcz niemożliwe.
- Tak potężny cios w lotnictwo ma niezwykłe znaczenie z perspektywy strat w najbliżej przyszłości - podkreślił dr Anton Saifullayeu ze Studium Europy Wschodniej Uniwersytetu Warszawskiego.
Akcja "Pajęczyna" rzuca światło na zagrożenie ze strony dronów
Operacja już jest uważana za jeden z najbardziej spektakularnych ataków w historii - nie tylko wojny w Ukrainie, ale i wszystkich współczesnych konfliktów. - To poszerza spektrum zagrożeń, z którymi trzeba się mierzyć - skomentował gen. Stanley McChrystal, generał armii USA w stanie spoczynku.
Eksperci nie mają wątpliwości, że w sztabach kontrwywiadów wojskowych największych potęg militarnych rozpoczęły się gorączkowe analizy bezpieczeństwa ich baz wojskich.
Wnioski już wyciągnął premier Wielkiej Brytanii. - Stworzymy hybrydową Królewską Marynarkę Wojenną, łączącą drony z okrętami, okrętami podwodnymi i samolotami, patrolującą Atlantyk i dalsze obszary - powiedział Keir Starmer.
Po ukraińskich atakach Wielka Brytania ma też zwiększyć dostawy swoich dronów dla Ukrainy co najmniej dziesięciokrotnie - do stu tysięcy sztuk rocznie. Za ich wykorzystanie w Ukrainie odpowiadać będzie nowo powołany szef Sił Systemów Bezzałogowych Ukrainy, słynny dowódca o pseudonimie "Madziar".
Najprawdopodobniej drony, ale podwodne, zostały też wykorzystane do trzeciego już ukraińskiego ataku na Most Krymski. We wtorek w pobliżu jednego z przęseł eksplodował ładunek o mocy tysiąca stu kilogramów trotylu. Kremlowscy propagandyści twierdzą, że "nie doszło do żadnych uszkodzeń", ale ruch na moście został wstrzymany.
Źródło: Fakty po Południu TVN24
Źródło zdjęcia głównego: SBU