Czy "prostytutka" to słowo obraźliwe? W porównaniu z dziesiątkami innych określeń najstarszego zawodu świata wydaje się, że nie. Brytyjskie ministerstwo sprawiedliwości uznało jednak inaczej.
W projekcie nowej ustawy dotyczącej zmiany prawa karnego ministerstwo proponuje nazywanie prostytutek osobami, które "stale sprzedają usługi seksualne". Przy czym "stale" oznacza, że do nierządu za pieniądze dochodzi dwukrotnie lub częściej na przestrzeni trzech miesięcy.
- Chcemy tylko usunąć piętno z etykietki "prostytutka" - twierdzi rzeczniczka ministerstwa. Termin jest według niej w użyciu "od ok. 1824 roku, jest więc już nieco przestarzały". Być może nowe nazewnictwo się przyjmie, ale jest duża szansa, że jedynie w oficjalnym obiegu. Przykładowo polskie próby wprowadzania nowych określeń nie do końca się przyjęły. Wystarczy przypomnieć "zwis męski" (krawat), czy "cichostępy" (kapcie). Z drugiej strony "ziemniak" pomyślnie zastąpił gdzieniegdzie "kartofla".
Nowa ustawa, poza akcentami mogącymi wyglądać na humorystyczne, wprowadza środki, które mają pomóc "seksualnym pracownicom" wydostać się z zawodu. Legalizuje też prostytucję sporadyczną, kiedy nie podpada ona pod "stałe sprzedawanie usług seksualnych".
mtom
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24