Węgrzy, Rosjanie i Bułgarzy - to najsmutniejsze narody w Europie. Jak wynika z sondażu przeprowadzonego przez instytut badań Tarki, to właśnie Węgrzy szybują w kierunku dna depresji i pesymizmu. Co na to sami Węgrzy? Twierdzą, że są po prostu realistami i dobrze maskują swoje szczęście.
Według sondażu, przeprowadzonego na 34 tysiącach osób, to właśnie Węgrzy są w czołówce najsmutniejszych narodów europejskich. W dziesięciostopniowej skali ich wskaźnik szczęścia wynosi tylko 6,4, podczas gdy średnia europejska to 7,21 punktu.
Najszczęśliwsi są Szwedzi i Duńczycy - ich wynik to odpowiednio 8,33 i 8,11 punktu.
Co ciekawe, smutek Węgrów od ostatniego sondażu z 2005 roku jeszcze się pogłębił. Wskaźnik depresji wśród mieszkańców tego kraju wzrósł bowiem z 13 do 18 procent. Oznacza to, że niemal co piąty Węgier cierpi na tę chorobę.
Dlaczego tak się dzieje? Przyczyną jest brak celów, do których można dążyć. - Węgrzy widzą swoją przyszłość jako pustą i beznadziejną - tłumaczy psycholog Maria Kopp. Dodatkowo do depresji przyczynia się wysoki wskaźnik rozwodów, bezrobocia i niezadowolenia z rządu, przy czym częściej trwały smutek dotyka mężczyzn niż kobiety.
Pesymiści czy realiści?
Sami Węgrzy twierdzą, że tak naprawdę wcale nie są ponurakami, tylko realistami. Co prawda publicznie narzekają na co tylko się da, ale w duchu wcale nie czują się nieszczęśliwi. - Ludzie wierzą w szczęście, tylko dobrze się z tym kryją - mówi jeden z mieszkańców Budapesztu.
Ponura niedziela
Zatem czy lepiej wierzyć samym Węgrom? To właśnie z tego kraju pochodzi słynny utwór "Gloomy Sunday" (Ponura niedziela), zwany często hymnem ponuraków. Skomponowany w 1930 roku przez pianistę Rezso Seressa kawałek zyskał sławę dzięki interpretacji Louisa Armstronga.
"Gloomy Sunday" nazywana była też piosenką samobójców, którzy często posługiwali się jej słowami w pożegnalnych listach. Sam autor muzyki też popełnił samobójstwo, wyskakując przez okno.
Źródło: Reuters
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu