64-letni Australijczyk zapragnął spotkać się z dawno niewidzianym przyjacielem. W tym celu swoim zmotoryzowanym wózkiem inwalidzkim udał się w 14-kilometrową podróż po autostradzie. A że podróż trochę się ciągnęła, od czasu do czasu pociągał sobie z butelki.
Inwalida tak konsekwentnie raczył się alkoholem, że... zasnął na zjeździe z autostrady.
Kierowcy z pewnością dziwili się widząc mężczyznę na wózku na środku drogi, ale jakoś nie przeszkadzało im to jechać dalej. Wreszcie na miejscu zjawił się patrol policyjny. Wtedy okazało się, że poziom alkoholu we krwi pomysłowego inwalidy sześciokrotnie przekraczał dopuszczalną normę.
Przy okazji sprawy pijanego inwalidy policja uznała, że najwyższy czas przypomnieć ludziom, iż wózek inwalidzki na publicznej drodze to także pojazd, którego nie wolno prowadzić po pijanemu. To samo dotyczy jazdy na rowerze, na koniu, czy na deskorolce.
Prawie jak w filmie
Wycieczka inwalidy przypomina jako żywo scenariusz filmu "Prosta historia" Davida Lyncha. Z tą różnicą, że na ekranie mężczyzna podróżował nie 14 kilometrów a 300 mil, nie na wózku inwalidzkim a na kosiarce, nie do przyjaciela a do brata i przede wszystkim na trzeźwo.
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu