Minęły czasy, gdy do rodzinnego miasta Karola Wojtyły zjeżdżały tłumy turystów i wszyscy chcieli spróbować wadowickiej kremówki - ubolewa gazeta "Metro".
Wypiekane w Wadowicach papieskie kremówki zrobiły oszałamiającą karierę w 1999 roku. Wtedy to podczas pielgrzymki Jan Paweł II wspominał, jak po maturze chadzał na kremówki do cukierni przy wadowickim rynku. Efekty były łatwe do przewidzenia: już rok później 3/4 turystów przyjeżdżających do Wadowic kupowało rekomendowany przez papieża specjał.
Jednak, jak zauważa "Metro", choć w roku śmierci Jana Pawła II sprzedano ich ćwierć miliona, to w zeszłym roku turyści kupili ich mniej niż 100 tysięcy.
Inne papieskie "spadki"
Jak zauważa gazeta przed trzema laty papieskie ekspozycje Muzeum Miejskiego w Wadowicach obejrzało 60 tys. osób, w zeszłym roku zwiedzających było dwukrotnie mniej. Podobnie jest z wadowicką Bazylikę, w której młodziutki Karol Wojtyła zaczął swoją duchową drogę.
Nawet liczba odwiedzających Dom Rodzinny Jana Pawła II spadła o blisko 10 proc. w ciągu ostatnich trzech lat. Co gorsza, dobrowolne opłaty z jego zwiedzania okazały się zbyt małe za planowany od lat remont i gdyby nie wsparcie Ryszarda Krauzego, w ogóle nie doszedłby do skutku.
Jednak nie wszystkich liczby martwią. - Po śmierci Jana Pawła II faktycznie nastąpił gigantyczny najazd turystów, teraz to się stabilizuje. Niezależnie od ostatnich spadków, nie można zapominać, że do Wadowic wciąż przyjeżdża bardzo wiele osób - mówi Aneta Widasz, która o w wadowickim ratuszu za turystykę.
Źródło: Metro
Źródło zdjęcia głównego: TVN24