Nic z tego - Kenijczycy nie popatrzą sobie na walki byków "na cześć" nowego prezydenta USA Baracka Obamy. Na bycze zawody nie zgodził się Sąd Najwyższy po protestach obrońców praw zwierząt.
To miał być byczy hołd dla Baracka Obamy. Skąd pomysł by złożyć go właśnie w ten sposób, wystawiając byki do walki? Odpowiedź jest prosta: ojciec amerykańskiego prezydenta-elekta pochodzi z wioski Kogelo - tej samej, w której narodziły się kenijskie walki byków.
Ale na planach tym razem się skończy, bo bycza impreza nie dojdzie do skutku. Nie zgodził się na nią kenijski Sąd Najwyższy po protestach obrońców praw zwierząt. Niezadowoleni organizatorzy twierdzą, że z powodu odwołania widowiska stracili około 100 tysięcy dolarów. Zwierzęta do stolicy Kenii Nairobi, gdzie miały odbyć się walki, zostały przywiezione z oddalonego aż o 450 kilometrów miasteczka Kakamega...
Źródło: APTN
Źródło zdjęcia głównego: aptn