Chłopak goni na koniu dziewczynę, żeby ją pocałować - jeśli wybranka ucieknie, zamieniają się rolami, ale dziewczyna ma w ręku bat - to jedna z konkurencji organizowanych w Kirgistanie konnych zawodów.
Dla potomków koczowników z Azji Centralnej koń jest czymś więcej niż tylko pożytecznym zwierzęciem - to niemal członkiem rodziny. I chociaż do Kirgistanu już dawno zawitała motoryzacja, to wierzchowiec nadal cieszy się wielkim szacunkiem.
Tradycyjne konne konkursy zręcznościowe organizowane są w Kirgistanie od wielu wieków. Ale dopiero od niedawna zyskały nowy wymiar - stały się nie tylko sposobem na dobrą zabawę, ale też niemałą atrakcją turystyczną dla spragnionych natury przybyszów z Zachodu.
W tym roku zagraniczni turyści też się nie zawiedli. I tym razem mogli oglądać widowiskowe popisy zadziwiającej zręczności konia i jeźdźca. Konkurencji było kilka.
Pierwsza, nazywana "pocałuj dziewczynę" jest bardzo prosta. Mężczyzna musi dogonić konno uciekającą, również wierzchem, kobietę i skraść jej całusa. Ale uwaga! Jeśli mu się to nie uda, role się odwracają. Tyle, że teraz hoża dziewica nie goni mężczyzny, by go pocałować - jej zadaniem jest uderzenie go biczem. Najlepiej mocno.
Inna konkurencja jest o wiele trudniejsza. W pełnym galopie trzeba podnieść z ziemi monetę. O skali trudności tego zadania świadczy fakt, że w tegorocznych zawodach udało się to tylko jednemu jeźdźcowi.
Jest też gra zespołowa - "ulak". Dwie drużyny mają za zadanie przenieść... martwą kozę na pole zajmowane przeciwnika. Oczywiście wszystko w siodle.
A gdy już wszyscy zmęczą się całodziennym galopem, pod wieczór mogą odprężyć się przy tańcach i pieśniach o koniach i obfitej wieczerzy przypieczonej na końskim nawozie. Bo jak mówi sędziwy Kirgiz: - Kiedy masz konia, masz wszystko czego potrzebujesz.
Źródło: Reuters, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Reuters