11-letnia dziewczynka i 7-letni chłopiec z indyjskiego miasta Agra w 2010 roku próbowało trafić do domu dziadków, zgubiło się jednak i trafiło do sierocińca. Tak rozpoczęła się ich wieloletnia tułaczka, której szczęśliwe zakończenie w czwartek opisuje stacja BBC. Ponowne odnalezienie domu rodzinnego i matki zajęło aż 13 lat.
11-letnia Rakhi i 7-letni Bablu mieszkali wraz z rodzicami w Agrze w północnych Indiach, mieście znanym ze słynnego mauzoleum Tadź Mahal. W czerwcu 2010 roku rodzeństwo zdecydowało się uciec z domu po tym, jak matka uderzyła Rakhi kuchennymi szczypcami.
Dzieci planowały udać się do dziadków ze strony matki, którzy mieszkali kilometr dalej. Zgubiły jednak drogę i nie odnalazły domu dziadków. Zamiast tego pozwoliły się podwieźć kierowcy ulicznej rikszy na lokalny dworzec kolejowy, na którym Rakhi i Bablu wsiedli do przypadkowego pociągu.
Dzieci szukały drogi do domu
W pociągu zauważyła je kobieta pracująca w organizacji charytatywnej działającej na rzecz dzieci. Kiedy skład dotarł do Meerut, miasta oddalonego o ponad 250 km od Agry, kobieta oddała dzieci w ręce policji, która zabrała je do miejscowego sierocińca. Rok później rodzeństwo zostało rozdzielone - Rakhi trafiła do ośrodka dla dziewcząt w pobliżu Delhi. Kilka lat później jej brat został z kolei przeniesiony do sierocińca w mieście Lucknow, oddalonego od Agry o niemal 350 kilometrów.
Gdy Bablu podrósł, zaczął szukać swojej siostry. Udało mu się ją odnaleźć dzięki pomocy jednej z pracownic ośrodka, w którym przebywał. - Zadzwoniła do każdego sierocińca w Noida i Greater Noida (przedmieścia Nowego Delhi - red.), pytając, czy mają kogoś o imieniu Rakhi, i po wielu staraniach znalazła ją - wspomina Bablu w rozmowie z BBC. - Byłem bardzo szczęśliwy, że znalazłem Rakhi i miałem pewność, że teraz będę w stanie znaleźć naszą matkę - dodał.
Poszukiwania drogi do domu
Odnalezienie rodziny okazało się jednak trudne m.in. dlatego, że dzieci nie pamiętały, skąd pochodziły - nie kojarzyły ani nazwy miejscowości, ani nawet stanu, z którego pochodziły. Poszukiwania nabrały rozpędu dopiero, gdy włączył się w nie Naresh Paras, działacz na rzecz praw dziecka z Agry. Bablu poprosił go o pomoc w grudniu 2023 roku, nie wiedząc, że pochodzi właśnie z tego miasta.
Parasowi początkowo nie pomogły telefony do sierocińców i policji. Przełom nastąpił, gdy Bablu przypomniał sobie, że przy dworcu, na którym wsiadł z siostrą do pociągu, widział atrapę lokomotywy. - Zdałem sobie sprawę, że to musi być dworzec Agra Cantonment (Agra Cantt) - stwierdził Paras, cytowany przez brytyjskiego nadawcę. Przeglądając akta miejscowej policji, natrafił na posterunek, na którym ojciec rodzeństwa zgłosił jego zaginięcie w czerwcu 2010 roku.
Działacz odnalazł dom rodziny, jednak obecnie mieszkał w nim ktoś inny. Ostatecznie matkę rodzeństwa, Neetu Kumari, udało się odnaleźć po tym, jak Paras natrafił na osoby, które znały kobietę. Kumari zarabiała na życie jako dniówkowy pracownik do wynajęcia i kojarzono ją na popularnym w Agrze placu, na którym pracownicy tacy zbierali się każdego ranka, licząc na zatrudnienie. Za pośrednictwem tych osób Paras zdołał przekazać kobiecie wiadomość.
Gdy Neetu Kumari dowiedziała się, że jej dzieci zostały odnalezione, skontaktowała się z policją, która przekazała jej namiary Parasa. Matka rodzeństwa przyznała, że "żałuje, że uderzyła Rakhi". Opowiedziała też o swoich bezskutecznych poszukiwaniach dzieci.
Spotkanie z matką po latach
W czwartek BBC opisało poszukiwania rodziny oraz ich szczęśliwy finał: "emocjonalne i pełne łez" spotkanie Rakhi i Bablu z niewidzianą od 13-lat matką. Rakhi w rozmowie z BBC przyznała, że poczuła się jak "w filmie", bo nie spodziewała się, że uda jej się spotkać z matką. - Czułam się bardzo szczęśliwa - zaznaczyła.
Bablu z kolei przyznał, że ma "mieszane" uczucia. Jak podkreślił, był "bardzo szczęśliwy" z powodu spotkania z matką. - Płakała, mówiąc "dlaczego mnie zostawiłeś?". Powiedziałem jej: "Nigdy bym cię nie zostawił. Zgubiłem się" - dodał. Mówiąc o ucieczce z domu przyznał, że ojciec "też czasami go bił". - Kiedy Rakhi powiedziała, że uciekniemy i zamieszkamy z babcią, zgodziłem się - powiedział. Bablu nie krył zarazem goryczy, że odnalezienie matki zajęło aż 13 lat. - Byłem wściekły na policję i pracowników organizacji pozarządowych, którzy nie pomogli mi pomimo wielokrotnych próśb - powiedział brytyjskiemu nadawcy.
Źródło: BBC
Źródło zdjęcia głównego: Denis Vostrikov / Shutterstock