"I śmieszno i straszno" - tak zatytułował swój najnowszy biuletyn IPN. Nieprzypadkowo 22 lipca, Instytut przypomina najbardziej popularne dowcipy okresu PRL-u i czasów niemieckiej okupacji.
-Jakie są podstawy handlu z ZSRR? My dajemy im lokomotywy, a oni zabierają nam węgiel. Dlaczego nie dostajemy wieprzowiny na kartki? Bo ostatnia świnia została volksdeutschem - te i inne żarty możemy przeczytać w najnowszej publikacji Instytutu Pamięci Narodowej.
Sposób na przetrwanie
Jak nasi rodzice i dziadkowie bronili się przed szarą rzeczywistością PRL-u i grozą niemieckiej okupacji? IPN przypomniał żarty, które krążyły w tamtych czasach. Okazuje się, że dowcip, zwłaszcza polityczny, to część naszej obyczajowości i kultury. Ironia była wtedy najlepszym sposobem aby znaleźć dystans do przytłaczających spraw codziennych.
Zamiast zakłamanych mediów
- Dowcip polityczny, obok pogłoski czy plotki, można włączyć w pewien rodzaj komunikacji społecznej w okresie PRL-u. Był to sposób wymiany informacji poza obiegiem zakłamanej propagandy. Była to funkcja zamienna wobec ówczesnych mediów, których nie było - mówił, podczas wtorkowego spotkania promującego publikację, dyrektor Biura Edukacji Publicznej IPN, Jan Żaryn.
Kabaretowa odtrutka
- Żarty w PRL-u były żartami walczącymi, były to dowcipy kontestujące tamtą rzeczywistość. Kiedy naród jest w potrzebie, trzeba uruchamiać taki fragment naszej kultury jak drwina, szyderstwo, żeby ocalić zdrowy rozsądek i żeby nie poddać się terrorowi głupoty. Chcieliśmy zmieniać rzeczywistość komunistyczną, nie tylko z niej żartować, poza tym żartowało się ze spraw strasznych, to pomagało przetrwać tę mroczną rzeczywistość - dodał twórca Kabaretu Pod Egidą, Jan Pietrzak.
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24