"Nie czas umierać" - tak paralotniarz Kevin Philipp podpisał mrożące krew w żyłach nagranie, na którym widać, jak wpada w turbulencje i zaplątuje się w linki. Awaryjny spadochron udało mu się otworzyć w ostatniej chwili. "To nie była pierwsza sytuacja tego typu, dlatego wiem, że zawsze jest plan B i plan C" - mówi w rozmowie z portalem tvn24.pl
Do zdarzenia doszło w hiszpańskiej miejscowości Organyà, kiedy Kevin Philipp trenował, przygotowując się do mistrzostw paralotniarskich. - Wykonywałem kilka manewrów, które nie należą do podstawowych, ale dla ludzi na moim poziomie nie jest to coś niebezpiecznego czy trudnego - opowiada.
Seria niefortunnych zdarzeń i porywisty wiatr sprawiły, że zaplątał się w swoją paralotnię w czasie wykonywania manewru i zaczął spadać.
"Zawsze jest plan B i plan C"
Dodatkowo, jak pokazuje nagranie z kasku, Philipp zaplątał się w linki, co utrudniło otworzenie spadochronu. Musiał zrobić to ręcznie, co, jak przyznaje, zdarza się bardzo rzadko. Najważniejsze było zachować zimną krew, aby bezpiecznie wylądować, ale - jak mówi - na tym opiera się paralotniarstwo: - Po prostu rób to, co jest konieczne. To nie była pierwsza sytuacja tego typu, dlatego wiem, że zawsze jest plan B i plan C, i dopóki nie rozwiązałem problemu, nie zabrakło mi pomysłów ani opcji do zrobienia. Nie miałem czasu, żeby się przestraszyć. Po prostu wiedziałem, jak to zrobić.
Philipp, który sam siebie nazywa "łowcą przygód", paralotniarstwem zajmuje się na co dzień. Uprawia też kolarstwo górskie, wspinaczkę i longboarding. - Gdyby nie paralotniarstwo, robiłbym szalone rzeczy innego rodzaju, choćby na rowerze górskim - zapewnia - Może to nie to samo, ale nie byłbym bardziej bezpieczny na motocyklu czy na czymkolwiek innym.
Wypadek, który mógł przekreślić dalszą karierę
Kevin Philipp opowiada nam też o wypadku w czasie lotu paralotnią sprzed pięciu lat, w wyniku którego doznał urazu rdzenia kręgowego: - Lekarze powiedzieli mojej matce, że prawdopodobnie nigdy już nie będę chodził. Później terapeuta powiedział mi, że może będę mógł chodzić, ale nie będzie to wyglądało ładnie.
W centrum rehabilitacyjnym spędził pół roku. Pierwsze kroki udało mu się postawić dopiero po trzech miesiącach. Początkowo wiązało się to z dużym bólem, ale ostatecznie udało mu się wrócić do pewnej sprawności.
Pozostało jednak pytanie: co ze sportem? Opowiada: - Zadawałem sobie pytanie: jak teraz żyć? Może powinienem zmienić tryb życia? W pewnym momencie naprawdę straciłem nadzieję i myślałem, że nigdy nie wrócę do sportu. Dzisiaj jestem silniejszy niż kiedykolwiek. A moim głównym celem stało się zwycięstwo w mistrzostwach i zadedykowanie medalu chłopakom z ośrodka rehabilitacyjnego, który odegrał bardzo ważną rolę w moim powrocie do zdrowia i do mojego życia.
ZOBACZ TEŻ: Samolot awaryjnie lądował na środku autostrady, uderzył w samochód i stanął w płomieniach
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Kevin Philipp