Coraz częściej gubimy żony, mężów, dzieci, psy i portfele. Policja otrzymuje więcej telefonów od zdesperowanych osób, porzuconych na stacjach benzynowych - pisze "Rzeczpospolita". - To fenomen nowoczesności. Żyjemy w ciągłym stresie, stajemy się dla siebie niewidzialni - tłumaczą psycholodzy.
Gazeta przypomina zdarzenia, które obiegły prasę obyczajową w Europie. Wspomnia 45-letnią Francuzkę, która wracała z mężem z podróży po Niemczech. Podczas postoju na stacji benzynowej w Strasburgu, kobieta poszła do toalety, a mąż, zapominając o niej... odjechał. Po przejechaniu 120 km, zauważył że jedzie bez żony. Był przekonany, że spadła i zabiła się. Sprawa wyjaśniła się dziewięć godzin później, jak zadzwonił na policję. Kobieta cały czas czekała na niego na stacji benzynowej.
Politycy też zapominają
Podobna historia spotkała Chorwatkę, żonę kierowcy ciężarówki. Ten zostawił żonę na stacji w Nardenii Północnej-Westfalii. Zorientował się, że jej nie ma dopiero w Chorwacji.
Z kolei poseł CDU do Bundestagu Willi Stachele porzucił swoją towarzyszkę życia w Luksemburgu. Zarówno on, jak i prowadzący samochód szofer, zauważyli brak kobiety kilkaset kilometrów dalej, w Niemczech.
Żona drugorzędna?
- W dzisiejszych czasach zarówno mężczyźni, jak i kobiety żyją w ciągłym stresie. Zapominają o portfelu w sklepie, psie w samochodzie, żonie na autostradzie. To fenomen nowoczesności - tłumaczy na łamach gazety brytyjska psycholog dr Viktoria Lukats. - Mąż nie zauważa żony, bo jest dla niego drugorzędna - dodaje.
Jej zdaniem, nie można też wykluczyć podświadomej chęci pozbycia się partnerki. - Niektórym mężczyznom rola męża i ojca bardzo ciąży. Nie mają jednak odwagi zostawić rodziny. Gubią więc żonę niechcący na przydrożnej stacji benzynowej - kończy Lukats.
Źródło: Rzeczpospolita
Źródło zdjęcia głównego: TVN24.pl